Jak grali ex-Siarkowcy ? Przegląd tygodnia #6.
No i jak co tydzień przechodzimy do podsumowania naszych byłych graczy na polskich podwórkach. Na najwyższym stopniu rozgrywkowym doszło do bezpośredniego spotkania między naszymi piłkarzami, zaś na zapleczu nasz były napastnik bryluje formą. W dzisiejszym przeglądzie o tym, ale nie tylko. Takich smaczków jest jeszcze więcej.
EKSTRAKLASA
Oczywiście przed tą kolejką każdy ekscytował się derbowym spotkaniem Legii z Lechem, jednak chyba każdego to spotkanie rozczarowało. Mecz toczył się w dość zamkniętych warunkach i ostatecznie żaden z zespołów nie był w stanie przechylić losów spotkania na swoją korzyść. Na nieco gorszym poziomie, ale również dość ciekawie mogło zapowiadać się starcie pomiędzy dwoma beniaminkami. Wartą Poznań, a Stalą Mielec. Ostatecznie spotkanie zakończyło się tak samo jak w Poznaniu – remisem 0:0. Tradycyjnie w pierwszym składzie obu zespołów zagrali zarówno Grzesik, jak i Domański. W przypadku tego pierwszego było to jednak nie najlepsze spotkanie. Stroną Janka Warta wyprowadzała najwięcej ataków, a ostatecznie nasz były kapitan nie miał nawet udanego dryblingu, choć w tym meczu grał klasycznie – na skrzydle. Bardzo dobrą zmianę w Warcie dał jednak Mateusz Czyżycki, który wszedł na 25 minut, wygrał większość pojedynków indywidualnych, a także był bezbłędny w wyprowadzeniu piłki. Nieźle w tym spotkaniu prezentował się też Maciej Domański, który w czerwonej latarni ligi był wyróżniającym się piłkarzem. Oddawał najwięcej strzałów w drużynie z Mielca i starał się ciągnąć grę zespołu Leszka Ojrzyńskiego. Jak się okazało w poniedziałkowe popołudnie, był to ostatni mecz Stali, który poprowadził wspomniany szkoleniowiec. Nowym trenerem Mielczan został znany i lubiany w Tarnobrzegu Włodzimierz Gąsior. Choć ciężko zrozumieć samą decyzje o zwolnieniu świetnego fachowca na polskim podwórku, to Włodkowi należy teraz życzyć powodzenia za to, ile dał naszemu klubowi w przeszłości. Niedzielę otwierało spotkanie między Zagłębiem Lubin, a Podbeskidziem. O dziwo to beniaminek wyszedł na prowadzenie i drużyna z Lubina zadała ostateczny cios podopiecznym Roberta Kasperczyka dopiero w 92 minucie dopisując rzutem na taśmę 3 punkty. Znów w pierwszym składzie wyszedł Maks Sitek i znów był podwieszony pod Bilińskiego, co wydaje się być na jakiś czas stałym rozwiązaniem Podbeskidzia, gdyż działało to z Wisłą i blisko punktów było teraz, z Zagłębiem. Ostatecznie Sitek zszedł w 72 minucie i zagrał gorzej niż przed tygodniem z Białą Gwiazdą, dla przykładu w Lubinie miał 0% wygranych pojedynków na ziemi. Oczywiście statystki nie są w stanie oddać tego co widzi ludzkie oko, jednak można wywnioskować, iż było to gorsze spotkanie w wykonaniu byłego piłkarza Siarki.
I LIGA
Podsumowanie drugiego szczebla rozgrywkowego zaczynamy od piątkowego starcia Widzewa z Puszczą. Tomasz Tułacz w wyjściowej jedenastce klasycznie postawił na Huberta Tomalskiego, zaś z ławki na boisko wszedł Marcin Stefanik. Zmiana pomocnika niewiele jednak zmieniła i Puszcza dopisała sobie punkt po bezbramkowym remisie. Choć oczywiście jest to cenne oczko wywiezione z trudnego terenu (Widzew u siebie przegrał tylko raz), to jeżeli Puszcza miałaby myśleć o czymś więcej niż utrzymaniu, to baraże dla drużyny z małopolski powoli się oddalają. Sobota zaczęła się od hitowego starcia Korony z GKS-em Tychy. Choć mecz ten w zamyśle miał odbyć się później, to ze względu na przełożenie spotkania między Termalicą a Radomiakiem, zawodnicy na Kolporter Arena spotkali się o 12:40. Na pierwsze 45 minut wyszedł Kargulewicz, jednak nie był to najlepszy mecz Kamila. Generalnie obecnie cała ofensywa jest znacznie pod formą, ale w zasadzie można to samo powiedzieć o całej drużynie. Podopieczni Artura Derbina w ostatnich 5 spotkaniach wygrali tylko raz i to dość szczęśliwie z Arką Gdynia. Mecz z Koroną zakończył się porażką 0:1 po błędzie w komunikacji między Jałochą, a Mańką. O 15:00 odbywało się spotkanie z udziałem rozpędzonej Resovii i rozczarowującego wiosną ŁKS-u. Początek należał do podopiecznych Radosława Mroczkowskiego. W 20 minucie bardzo bliski szczęścia był strzelający głową Adamski, jednak piłka po jego uderzeniu wylądowała na poprzeczce Malarza. Ponad kwadrans później bardzo blisko szczęścia był nasz były kapitan – Dawid Kubowicz, którego strzał dosłownie z linii bramkowej wyciągnął były bramkarz Legii. Do przełomu doszło w 57 minucie, kiedy po wrzutce Radosława Adamskiego znakomicie spod krycia uciekł Wróbel i strzelił swoją kolejną bramkę główką w tym sezonie dla rzeszowskiego klubu, która okazała się być zwycięska. I jeszcze z kronikarskiego obowiązku dodam, iż znów w bramce Resy stał Karol Dybowski, który zachował czyste konto. Niedługo później GKS Jastrzębie z nowym trenerem podejmował Górnika Łęczna na własnym obiekcie. I o dziwo to gospodarze lepiej zaczęli to spotkanie. Po wrzutce naszego byłego piłkarza – Dawida Witkowskiego piłkę głową do bramki skierował Daniel Szczepan, dla którego było to szóste trafienie w tym sezonie. Choć właśnie GKS wyglądał lepiej w tym spotkaniu, to Górnik Łęczna doprowadził do wyrównania za sprawą ładnej główki Bartosza Śpiączki. Warto odnotować, że w drużynie dowodzonej przez Kamila Kieresia pełny wymiar czasowy rozegrał nasz były pomocnik – Marcin Stromecki. Ostatnim sobotnim meczem było starcie pomiędzy świetnie radzącymi sobie ostatnio drużynami – Sandecją Nowy Sącz, a Zagłębiem Sosnowiec. W wyjściowej jedenastce „Biało-czarnych” wyszedł nasz wychowanek (choć w pierwszej drużynie Siarki nigdy nie zagrał) – Michał Walski i odegrał on kluczową rolę w tym spotkaniu. Raptem 10 minut po zdobyciu przez Zagłębie wyrównującej bramki, urodzony w Tarnobrzegu pomocnik ładnie przełożył sobie piłkę, wystawił Błanikowi, a ten instynktem snajpera zmieścił piłkę w bramce Duriski. Ostatnim omawianym przeze mnie meczem na zapleczu ekstraklasy będzie spotkanie Puszczy Niepołomice z Radomiakiem Radom. Samo zwycięstwo Radomiaka nie było szczególnie ciężkie do przewidzenia, ale już pogrom w Niepołomicach 4:0 robi wrażenie. Niewielki udział miał Patryk Mikita, który znów wszedł na końcówkę meczu, zaś w szeregach Puszczy w 46 minucie Tomalski zastąpił Stefanika. Warto też dodać, że wreszcie po ponad miesiącu przerwy do kadry meczowej wrócił Konrad Stępień.
II LIGA
W tym podsumowaniu drugiej lidze poświęcimy sporo czasu, gdyż od ostatniego tego typu tekstu na trzecim szczeblu rozgrywkowym rozegrano ponad 15 spotkań. Zacznijmy od 7 kwietnia i spotkania pomiędzy Motorem Lublin, a Skrą Częstochowa. Całe spotkanie w barwach klubu z województwa lubelskiego rozegrał Krzysztof Ropski, jednak tym razem nie zdobył bramki i nie był nawet blisko. Niewiele klarownych okazji było stworzonych w trakcie całego spotkania, które zakończyło się zasłużonym bezbramkowym remisem. Jedną z największych niespodzianek 26 kolejki było zwycięstwo Znicza Pruszków nad liderem – GKS-em Katowice. Znicz po bramce Firleja zanotował 3 z rzędu zwycięstwo, choć nie tak dawno sytuacja w tabeli wyglądała naprawdę źle dla żółto-czerwonych. Całe spotkanie rozegrał nasz były obrońca, o którym przyznam szczerze wcześniej zapominałem – Marcin Bochenek. Ale Marcin w tym przeglądzie jeszcze się pojawi. Najlepszym meczem kolejki stało się spotkanie Stali Rzeszów ze Skrą Częstochowa. Do drużyny Daniela Myśliwca wrócił Radosław Sylwestrzak, który siedział na ławce od blisko dwóch miesięcy. Choć blok defensywny nie spisał się najlepiej, gdyż Stal straciła aż 3 bramki w tym dwie po rzutach karnych, to znakomitym występem popisał się Wojciech Reiman, który strzelił 4 gole w tym spotkaniu. Ciekawie zapowiadało się też spotkanie dwóch beniaminków, którzy w tym sezonie radzą sobie bardzo dobrze – KKS-u Kalisz i Motoru Lublin. W drużynie gości od pierwszej minuty oglądaliśmy Ropskiego, zaś w składzie KKS-u mogliśmy ujrzeć Roberta Tunkiewicza i Bartosza Waleńcika. Mecz zakończył się remisem 1:1 wywalczonym przez podopiecznych Ryszarda Wieczorka w ostatniej minucie. Warto też dodać, iż bramkę dla Motoru strzelił Ropski, który ostatnio ma naprawdę dobry okres w barwach lubelskiego klubu. Blisko szczęścia był też Robert Tunkiewicz, jednak po jego rzucie wolnym piłka odbiła się od poprzeczki. Ostatnim spotkaniem, któremu się przyjrzę w 26 kolejce było starcie Olimpii Grudziądz z rezerwami Lecha Poznań, w barwach którego hat-tricka ustrzelił Filip Szymczak. Prawie cały mecz w barwach Olimpii zagrał Płatek, jednak nie przyczynił się na tyle by Olimpia mogła cieszyć się z chociaż jednego punktu. Tak więc do spotkania ze Zniczem Pruszków Lech mógł podchodzić w naprawdę dobrych nastrojach. Te zostały jednak dość szybko roztargnione. Do przerwy było już 3:0, a dublet ustrzelił Marcin Bochenek. Najpierw podłączył się do akcji i z ostrego kąta wykończył akcję, zaś później główką podwyższył prowadzenie. Ostatecznie podopieczni Piotra Kobiereckiego wygrali 5:2. Bardzo emocjonujące było również starcie między Bytovią Bytów, a KKS-em Kalisz. Goście otworzyli wynik spotkania za sprawą świetnego ostatnio Nestora Gordillo i to ich zwycięstwem zakończyła się pierwsza połowa. Po zmianie stron zrobiło się znacznie ciekawiej. Bytovia dwukrotnie doprowadzała do wyrównania i gdy wydawało się, że wynik zakończy się remisem to wydarzyło się to samo co przed kolejką we Wrocławiu i Bytovia straciła szansę na jakiekolwiek punkty w 93 minucie po bramce Radzewicza. Cały mecz zagrał Tunkiewicz i Waleńcik. Ostatnim meczem, który streszczę będzie spotkanie między Motorem Lublin, a Wigrami Suwałki. W wyjściowej jedenastce Wigier znalazł się Wełniak i Zoch, zaś w Motorze cały mecz zagrał Ropski. To ten pierwszy mocno pomógł zespołowi w otwarciu wyniku, gdyż po strzale Kacpra piłka odbiła się od słupka i do pustej bramki dobił ją Adamek. I ostatecznie takim wynikiem zakończyło się to spotkanie, choć wcale nie musiało tak być. Niestety w ostatniej akcji meczu kapitalną sytuacją głową zmarnował Ropski.
III LIGA
Tradycyjnie na początek zaglądamy do grupy pierwszej, w której KS Kutno wygrało z Sokołem Aleksandrów Łódzki. W pierwszym składzie kutnian wystąpił Kasperkiewicz i Mateusz Broź. Ten pierwszy obejrzał żółtą kartkę, zaś drugi zszedł w końcówce meczu z boiska. Ostatecznie ich drużynie udało się wygrać, gdyż rzut karny wywalczył Adrian Marcioch, a później zamienił go na bramkę. Tego samego dnia, tylko godzinę później mecz swój zremisował Ruch Wysokie Mazowieckie, w którym od pierwsze minuty wystąpił Dawidowicz. O tej samej porze również remisem 1:1 skończyło się spotkanie pomiędzy Olimpią Zambrów, a RKS-em Radomsko. Oczywiście od pierwszej minuty grał Kamil Zalewski, jednak tym razem aż dziwne – nie zdobył bramki. Choć przynajmniej Olimpia dopisała sobie punkt, to jej sytuacja w tabeli robi się ekstremalnie ciężka. Ważne, choć z outsiderem ligi zwycięstwo odniosła Broń Radom, w której pozycja Pawła Wolskiego jest średnia, gdyż znów wszedł jedynie na ostatnie 10 minut meczu. Swój mecz w tej kolejce, jednak już w grupie mistrzowskiej wygrała Polonia. Niestety tak samo jak ostatnio na ławce usiadł Rafał Parobczyk. Zwycięski w miniony weekend był również mecz Gwarka Tarnowskie Góry, w barwach którego pełny wymiar czasowy zagrał Robert Chwastek. Gwarek wygrał 2:1 z ROW-em Rybnik, którego doskonale pamiętamy z meczów przeciwko Siarce w drugiej lidze nie tak dawno temu. Ostatnią grupą, nad którą się pochylimy będzie nasza rodzima grupa IV. Rozpoczniemy od meczu Wisły Sandomierz ze Stalą Kraśnik, który zakończył się zwycięstwem klubu z Sandomierza. W drużynie Stali klasycznie mieliśmy okazję oglądać Jakuba Mażysza. Cały mecz na ławce spędził Kamil Woźniak. Rozczarowaniem okazał się mecz Wólczanki z Avią Świdnik, gdyż na Podkarpaciu nie oglądaliśmy bramek. 77 minut w drużynie gospodarzy zagrał Eryk Galara. 4 dni później gdy Wólczanka mierzyła się z Podlasiem, Eryk wszedł na boisko w drugiej połowie. Niestety podopieczni Marcina Wołowca przegrali ten mecz 0:1. Ważne zwycięstwo odniosło również KSZO, które wygrało 2:0 kolejkę wcześniej ze wspomnianym Podlasiem, a bramkę dla zespołu z Ostrowca Świętokrzyskiego zdobył… Tomasz Persona. W ostatnim meczu z Podhalem Nowy Targ wystąpił on zresztą w pierwszym składzie KSZO, tak samo jak nasz wychowanek – Jakub Głaz. Ostatecznie KSZO przegrało z Podhalem 0:1 na własnym stadionie. W barwach Stali Stalowa Wola znów z dobrej strony pokazał się Drobot, który w meczu z Hetmanem wywalczył karnego. Na sam koniec przechodzimy do Sokoła Sieniawa, który przegrał swój ostatni mecz z Wisłoką Dębica 1:2. Standardowo 90 minut grał Patryk Kapuściński. Oby dzisiaj Sokół z Tarnobrzega również wracał w złych nastrojach.
Mateusz P.