shopping-bag 0
Ilość : 0
Razem : 0,00 
Zobacz koszyk Zamówienie

Marcel Tyl przed Hutnikiem.

Przed sobotnim meczem z Hutnikiem Kraków, porozmawialiśmy z Marcelem Tylem. Marcel do Siarki trafił przed poprzednim sezonem i w sobotę wystąpi po raz 50-ty w zielono-czarno-żółtych barwach.

 

Mecz z Hutnikiem będzie Twoim 50-tym w naszych barwach. Śledziłeś to? Pomyślałbyś, że pół setki już za Tobą? 

– Nie śledzę zbytnio takich statystyk, ale jest to miłe.

Masz jakiś szczególny, ulubiony mecz lub moment?

– Zabrzmi to dosyć banalnie, ale na pewno awans, mecz z Cracovią był punktem kulminacyjnym tego wszystkiego. Było to duże wydarzenie dla każdego. Wygranie ligi jest niesamowitym uczuciem.

Spodziewałeś się po przyjściu, że będziesz tak ważną postacią drużyny? Jeżeli nie pauzowałeś, to grałeś praktycznie zawsze. Tylko z rezerwami Lecha we Wronkach przesiedziałeś cały mecz na ławce. 

– Nie spodziewałem się tym bardziej, że odkąd przyszedłem do Siarki to w środku pola byli zawsze bardzo wartościowi zawodnicy. Dlatego jestem wdzięczny wszystkim trenerom za to, że na mnie stawiają.

2 liga różni się bardzo od 3? To był spory przeskok? 

– Dla mnie spory bo pamiętam tę ligę gdy była podzielona na 2 części. Teraz już są rozgrywki ogólnopolskie, cała organizacja i infrastruktura tych drużyn jest na zdecydowanie wyższym poziomie niż w 3 lidze, gdzie tylko niektóre drużyny miały fajne stadiony i warunki do rozgrywania meczów. Poziom sportowy, kultura i organizacja gry jest na dużo wyższym poziomie i to chyba też widać. Często gdy są dwie dobrze zorganizowane drużyny to kończy się to wynikiem 0:0, czy decyduje o wyniku stały fragment gry.

Spytałem Cię o to nie bez powodu, bo mam wrażenie, że wyglądasz dużo lepiej w 2 lidze, niż w 3, trochę się od tego czasu rozwinąłeś piłkarsko. Też tak się na to zapatrujesz? 

– Też to zauważyłem, nie wiem dlaczego akurat teraz się to wydarzyło. Być może jest to też efekt tego, że współpracuję z zawodnikami, którzy grali na wyższym poziomie. Mogłem się uczyć od zawodników lepszych od siebie, którzy w piłce coś osiągnęli i to chyba zaprocentowało. A że wypadło to akurat na moment, w którym zaczęliśmy grać w 2 lidze to bardzo się cieszę. Z pewnością również regularna gra mi bardzo pomogła w tym, żeby się rozwinąć. Bo nawet najlepszy trening nie zastąpi ligowego meczu i to ma dużą wartość jeśli chodzi o progres zawodnika.

Muszę Cię też spytać o bramkę z meczu z Olimpią Elbląg. Pierwsze sekundy po oddaniu strzału wierzyłeś, że futbolówka trafi do siatki? Bo trochę „płakała” jak leciała. 

– Akurat trafiłem ją czysto, ale poszła w kozioł i nabrała poślizgu. Z boiska początkowo myślałem, że obrońca ma szansę na interwencję, ale na powtórkach zobaczyłem, że nie miał wielkich szans. Strzał nie był jakiś precyzyjny, pod poprzeczkę, ale na szczęście wystarczyło. Strzeliłem kiedyś podobną gdy grałem w Wiśle. Skoro już przy tych strzałach jesteśmy, to szkoda, że z KSZO nie wpadło w tamtym sezonie. Tamto uderzenie było trochę fajniejsze.

Trenerem jest Twój tata, ty chyba wciąż trenujesz jedną z grup młodzieżowych w Wiśle? 

– Nie, już nie. Zrezygnowałem po awansie ze względu na więcej obowiązków. Druga liga to też dalsze wyjazdy, więc już to stanowiłoby trudność. Tym bardziej, że już w 3 lidze nie było mi łatwo poukładać sobie meczów i treningów w Wiśle.

Ale ze względu na swój trenerski epizod patrzysz na swoją grę w analityczny sposób? Odpalasz sobie dzień po meczu jakąś specjalną platformę, czy też oglądasz powtórkę spotkania by zobaczyć gdzie mogłeś zachować się lepiej? 

– Z piłką jest trochę, jak z grą w szachy. Tam zawodnicy mają partię w pamięci i ja też pamiętam poszczególne sytuacje z boiska, gdzie mogłem zachować się lepiej. Ponadto jest też analiza później w klubie, gdzie też pewne rzeczy można wyłapać i przeanalizować. Czasem też gdy widzę, że mam z czymś problem w danym meczu, to lubię sobie włączyć drużynę, która gra podobnym ustawieniem co my i popatrzeć, jak zachowuje się zawodnik grający na mojej pozycji i wiem, że on daną rzecz zrobi dobrze.

Na kogo najczęściej pada wybór? 

– Moją ulubioną drużyną jest Barcelona, a piłkarzem Busquets, ale Barca nie gra 3-4-3. Lubię obejrzeć Tottenham, ze względu na Hojbjerga. W lidze angielskiej sporo drużyn gra podobnym ustawieniem, zresztą w ogóle teraz nietrudno znaleźć zespół, który gra 3-4-3 choćby w polskiej lidze.

Kontuzjowany jest teraz Szymon Kaliniec, ale przyszedł teraz Karol Noiszewski, który może zagrać zarówno na środku obrony, jak i w środku pola. Teraz głównie z nim będziesz rywalizować? Co generalnie możesz powiedzieć o Karolu? 

– Jest z nami trochę za krótko, żeby powiedzieć coś więcej. Co do rywalizacji to póki co jest on ustawiany też jako obrońca, ale na pewno da nam jakość. Wystarczy spojrzeć na jego CV. Nie z przypadku wywalcza się awans do 1 ligi, czy jest się kapitanem rezerw Legii Warszawa. Ale jest z nami za krótko, bym mógł powiedzieć coś więcej.

Twoje zadania u trenera Becelli są nieco inne niż u trenera Majaka? Masz teraz trochę inne obowiązki na boisku? Coś po zmianie trenera się zmieniło z Twojej perspektywy? 

– Sposób, filozofia gry jest na pewno inna. Każdy trener ma swój pomysł na drużynę i stąd się biorą pewne różnice. Na pewno też trenerzy różnią się podejścim. Pewnie to też wynika z tego, z jakich środowisk się wywodzą. Trener Majak był piłkarzem na wysokim poziomie w innych czasach, grał też za granicą, z kolei trener Becella był też na wysokim poziomie, jako trener. Jest z tej – mam nadzieję, że to dobrze brzmi – nowej szkoły trenerskiej, jak trener Szulczek, czy Feio. Jest to pokolenie trenerów dużo bardziej analitycznych.

Jeszcze jedno pytanie  tej strony taktycznej. Są fragmenty w meczach, że z 3-4-3 przechodzicie na 4-3-3. Jest to dla Ciebie jakaś zmiana, czy raczej twoja rola jest podobna?

– Te systemy są inne i mają dawać przewagę w danych fazach gry. Przy 4-3-3 mamy więcej zawodników w środku, ta cyrkulacja piłki może być lepsza, zmieniamy je w zależności od tego, jak układa się mecz. To już decyzja trenera. Ja lubię jeden i drugi system, u trenera Wójcika w Wiśle często grałem 4-3-3, fajnie mi się w nim gra. Jakaś różnica jest, bo w jednym systemie mam jednego partnera w środku, a w drugim dwóch, ale w obu mi się dobrze funkcjonuje.

Jak szatnia postrzega ten ostatni mecz z Wisłą? Był on bezbarwny w naszym wykonaniu, ale jednak przywieźliście punkt z trudnego terenu. 

– Właśnie na ten mecz można patrzeć z wielu perspektyw. Pierwsza, jaka się narzuca nawet nie oglądając meczu to pozycja Wisły i Siarki w tabeli. I z tej perspektywy jest to niezły wynik. Z drugiej strony, wydaje mi się, że mieliśmy lepsze sytuacje w meczu, choć oczywiście gospodarze również zagrażali. Był trochę mecz z cyklu „kto strzeli pierwszy, ten wygra”. Też trzeba zwrócić uwagę na to, że przeżyliśmy wszystkie stany pogodowe jakie były, przez to też nie grało się najłatwiej. Poza tym też był to pierwszy mecz, w którym nikt nie chciał przegrać. Obie drużyny „szachowały”. Ale podsumowując – w każdym meczu chcemy wygrywać, więc pod tym względem jest pewien niedosyt. Trener powiedział nam podczas analizy, że ten remis będzie cenny jeżeli wygramy z Hutnikiem. I chyba w ten sposób trzeba na to patrzeć.

Ostatni mecz z Hutnikiem siedzi Wam w głowie? 

– Na pewno o nim pamiętamy. Ale nie jest to tak, że nie śpimy po nocach przez ten mecz. To był szalony mecz, do 30 minuty mogliśmy w nim prowadzić. W żaden sposób nas tamten wynik nie paraliżuje, bardziej motywuje.

Jakie są nastroje przed sobotnim meczem? 

– Bardzo dobre, bojowe. Mamy bardzo dobry zespół, cieszymy się też, że zagramy przed swoimi kibicami i mamy nadzieję, że wygramy i sprawimy radość wszystkim, którzy przyjdą na AN2.

Rozmawiał Mateusz Pitra