shopping-bag 0
Ilość : 0
Razem : 0,00 
Zobacz koszyk Zamówienie

Wywiad z Kubą Wróblem.

 Jakub Wróbel grał w Siarce w sezonach 2013/14, a także 2015/16 jako wypożyczony z Termaliki piłkarz. Łącznie wystąpił w 40 meczach, uzbierał w nich 8 goli. Aktualnie reprezentuje barwy pierwszoligowej Resovii, w swojej karierze zagrał też 34 razy w ekstraklasie.

Pewnie największy sentyment jest do Unii Tarnów, pewnie też do Termalici. A jak to wygląda z Siarką ? Łatwo identyfikować się z klubem, w którym jesteś tylko wypożyczony ? Bo choć w Siarce zagrałeś aktualnie najwięcej meczów w swojej karierze (stan na 13.04), to naszym piłkarzem nigdy nie byłeś. 

–  Byłem tylko wypożyczany, ale mimo wszystko dobrze wspominam ten czas. Poznałem tam wielu fajnych ludzi, mam kontakt tez np. z prezesem Dziedzicem, rozmawiałem z nim o Kamilu Adamku. Znam się też z Marcelem Tylem, jego tata był moim trenerem w Unii. Śledzę na bieżąco poczynania Siarki, widziałem że z KSZO mieliście sporo pecha.

To jak to było z tym Adamkiem ? Jak oceniasz współpracę z nim ? Trochę razem pograliście. 

Wróbel razem z Kamilem zetknęli się w GKS-ie Jastrzębie. Łącznie zagrali razem 20 spotkań. 

– Ani on, ani ja nie jesteśmy typowymi, dobrze zbudowanymi napastnikami, ale dobrze wspólnie wykonywaliśmy zadania powierzone od trenera Skrobacza. Ja miałem często obowiązki w absorbowaniu uwagi stoperów, a Kamil bardzo dobrze potrafił znaleźć się w polu karnym przeciwnika, szuka go piłka. Powiedziałem to zresztą prezesowi Dziedzicowi, że jemu zawsze „spadnie”.

Generalnie jest też mega pociesznym gościem. Jeszcze w Jastrzębiu razem z nim był jego brat – Rafał. Często jak słuchaliśmy tych kłótni braterskich, można mieć było później z tego polewkę, takiego rozluźnienia w szatni też potrzebowaliśmy. Jego osobowość jest potrzebna w szatni.

Twoja przerwa między grą w Siarce trwała rok. Grałeś w sezonie 2013/14 i 2015/16. Gdy byłeś młodzieżowcem, do trenera Tułacza przychodziłeś jako piłkarz grający raczej bliżej centrum boiska w ataku, ale już ten drugi epizod pod wodzą trenera Gąsiora to głównie gra na skrzydle. Odpowiadała ci ta rola ?

– U trenera Tułacza byłem przewidziany właśnie jako główny atakujący, na innych pozycjach była spora konkurencja. Zaś u trenera Gąsiora grałem głównie na skrzydle, ale w jednym meczu zdarzyło się też wystąpić na pozycji nr 8. Szczerze raczej było mi bliżej do gry w centrum boiska, w tamtym momencie nie czułem się dobry w pojedynkach 1v1, nie miałem typowych dla skrzydłowego zachowań.

A jak to w ogóle było z tymi pozycjami ? Odbijając już nawet od Siarki, w swojej karierze grałeś też na boku obrony, kilku innych pozycjach. Dużo dała ci ta uniwersalność ? Myślisz, że w twojej karierze pozycja na boisku może jeszcze ulec zmianie ? 

– Szczerze to w Niecieczy grałem na praktycznie każdej pozycji poza środkiem pola i bramką (śmiech). Mam też przeszłość gry na pół-lewym stoperze, za trenera Michniewicza byłem skrzydłowym, u trenera Mandrysza byłem lewym obrońcą, grałem też oczywiście na ataku. Ale ta uniwersalność wiele daje. Grając jako stoper widziałem też jak zachowują się wobec mnie napastnicy, co robią by uprzykrzyć obrońcom życie, jak grają tyłem do bramki. Mogłem sobie wyciągnąć wnioski. Byłem trochę rzucany po tych pozycjach, chyba nie było w Termalice na mnie jakiegoś większego planu, ale wierzyłem w to, że moja przyszłość jest w ofensywie.

Co do mojej pozycji w przyszłości to ciężko mi powiedzieć. Nie uważam się za typową dziewiątkę, jestem też już piłkarzem świadomym taktycznie. Ale jeśli będę starszy i zdecyduję się grać jeszcze na jakichś niższych szczeblach to mogę też grać w środku pola, nie zamykam się na inne pozycje.

Był temat pozostania w Siarce na dłużej ? Czy raczej mierzyłeś wyżej ?

– Nie wiem, jak wszystko potoczyłoby się gdyby udało nam się wywalczyć awans do 1 ligi, wtedy być może udałoby się zostać w Siarce na stałe. No ale też miałem kontrakt z Termalicą, mieszkam 3 km od Niecieczy, z tej samej miejscowości jest pani prezes. Więc było też lekkie ciśnienie, że być może dostanę tam szansę i zafunkcjonuję w drużynie. Ale w Siarce czułem się naprawdę dobrze.

W Siarce zdobyłeś 8 goli, 7 w sezonie 13/14, ostatnią 2 lata później. Jedną z tych bramek strzeliłeś ze Stalą Mielec na samym początku meczu i – co mnie zaskoczyło – podbiegłeś uciszać kibiców gości. Był jakiś szerszy kontekst, czy po prostu tak wyszło na adrenalinie ? 

– Rzeczywiście, była taka sytuacja. Pamiętam, że Łukasz Popiela mnie uspokajał po tej bramce. No jak byłem młodszy to raczej nie odlatywałem, ale jakieś mniejsze głupoty wynikające z braku doświadczenia się zdarzały. Szerszego kontekstu ta sytuacja nie miała, ale dobrze że nikt o tym nie pamiętał gdy grałem później w Stali (śmiech).

Była wzmianka o awansie, muszę ten wątek poruszyć. 5 kolejek do końca, 8 punktów przewagi. Jak to mogło się nie udać ? 

– Ciężko na to odpowiedzieć. Nie wiem, co wtedy nie zagrało, pamiętam że na końcu wszyscy byliśmy mega rozczarowani. Trudno znaleźć jakiś klarowny powód, dlaczego ten awans się nie udał, piłka ma wiele zmiennych i to jest chyba jedyne wytłumaczenie. Bo gdyby tu chodziło o jakiś jeden konkretny powód, to można byłoby to szybko wyeliminować. Dla mnie, młodego chłopaka, byłoby to niesamowite przeżycie. Szkoda, że się nie udało, pewnie gdybyśmy awansowali mógłbym też w Tarnobrzegu zostać. Bo nie ma lepszej rzeczy niż pozostanie w drużynie, z którą robisz awans i wiesz, że jesteś w niej ważny. Mieliśmy świetną kadrę, wszystko organizacyjnie było poukładane.

No pomimo tego, że byłeś młody to byłeś bardzo ważnym zawodnikiem, zresztą strzeliłeś 7 bramek a to mówi samo za siebie. Tamten okres pod względem liczb, formy był dla ciebie najlepszy, czy jednak ten epizod w Jastrzębiu to przebija ? 

– Myślę, że nawet ten okres w Siarce mogę lepiej wspominać jeśli chodzi o formę. Grając w Jastrzębiu byłem już w miarę ukształtowanym piłkarzem, wiedziałem na co mnie stać. A będąc w Siarce pojawiło się takie pierwsze poczucie swojej wartości, że być może rzeczywiście coś potrafię i nie jestem w Niecieczy tylko dlatego, że pochodzę z okolicy. Poszedłem do Siarki jako młody chłopak i takich emocji gdy strzelasz bramkę w 2 lidze na początku swojej kariery się nie zapomina. Pamiętam, że kiedyś z Pogonią Siedlce strzeliłem dwie no i aż się miło robi gdy się o tym przypomina. Mega pomagał mi też Łukasz Popiela by nie odlecieć, był trochę takim boiskowym tatą. Dojeżdżaliśmy z Żabna wspólnie na treningi, dużo rozmawialiśmy. Co ciekawe zdarzyło się nawet trenera Tułacza podrzucać jadąc przez Mielec.

A jaka była atmosfera w szatni pod koniec sezonu ? Zdarzenia po meczu z Wigrami (przyp. rozmowa pod trybuną z kibicami po przegranym 0:3 meczu) miały na to jakiś wpływ ?

– Nie tyle, że atmosfera siadła, ale było czuć coś takiego – co zresztą występuje w każdej piłkarskiej szatni gdy są słabe wyniki – w rodzaju kwasu. Ale absolutnie nie takie, że jeden do drugiego miał pretensje, tylko wiadomo że chce się spełnić oczekiwania kibiców, działaczy, a także swoje. Na pewno doszła też do tego presja, trochę spadła pewność siebie.

To teraz już przejdę do tego drugiego okresu w Siarce i postaci trenera Gąsiora. Jak go wspominasz ? Może masz jakieś anegdotki. Janek Grzesik mi mówił, że potrafił wejść do siatkonogi i wyglądać technicznie lepiej od wielu młodych zawodników. 

– Mega dobrze wspominam trenera Gąsiora, zresztą właśnie z Jankiem Grzesikiem grając w ŁKS-ie też sobie czasem wspominaliśmy trenowanie pod jego okiem. Na pewno był bardzo dobrym trenerem, może trochę specyficznym, starszej daty, ale mam z nim wiele fajnych wspomnień. Pamiętam, jak graliśmy kiedyś właśnie w ŁKS-ie w Woli Chorzelowskiej w okresie przygotowawczym i byliśmy z Jankiem zaskoczeni, że przyjechał właśnie trener Gąsior, pogadaliśmy sobie chwilę. Pamiętam, że bardzo się zdziwił tym jak dojrzałem, bo raczej miał mnie wcześniej za taką zwariowaną osobę, która lubi w szatni pożartować, zrobić atmosferkę. I to się jakoś bardzo nie zmieniło, ale po moim ślubie rzeczywiście stałem się dojrzalszym człowiekiem i trener to zauważył. Zresztą czasem się śmieję, że mam dwie twarze. Tę z szatni, a także tę z domu, gdzie muszę być mężem, tatą dwójki dzieci.

A w kontekście trenerki. Trenowało Cię wielu trenerów, więc możesz mieć na to jakiś pogląd. Jest różnica między podejściem do piłki u osób wchodzących na rynek trenerski, a tymi szkoleniowcami starszej daty ?

– To jest dość indywidualna sprawa, każdy ma inne podejście do piłki. Ale jeśli chodzi o różnicę pokoleniową to widać to, że teraz większą uwagę przywiązuje się do psychologii, do mentalności w sporcie. Obecnie częściej wchodzi się w dialog z zawodnikami. I szczerze to cieszę się, że miałem tylu trenerów. Zebrałem od nich mnóstwo doświadczenia, mogę wyciągnąć od każdego jakieś fajne patenty.

Czyli jest z tyłu głowy myśl, żeby być trenerem ?

– Chciałbym spróbować, ale nie jest to nic pewnego, bo składa się na to wiele czynników. Na pewno jest to fajna rzecz, aczkolwiek mówiłem już żonie, że bycie trenerem to jeszcze większe poświęcenie.

Zgoda, jeśli chodzi o ten pracoholizm to na pewno zetknąłeś się z nim u trenera Michniewicza. Jak wspominasz współpracę z obecnym selekcjonerem ? Nie grałeś u niego za dużo, ale na pewno możesz o nim coś powiedzieć. 

– Nie grałem, ale mam też świadomość tego, że było wielu lepszych ode mnie i nie mogę mieć pretensji o brak minut. Trener zawsze miał pomysł na każdą akcję, co można zrobić by uprzykrzyć życie przeciwnikom, mówił o tym też Łukasz Zwoliński w „Foot Trucku”. W Termalice był też trochę pionierem, pierwszy raz zetknąłem się z tym, że dostawaliśmy indywidualną odprawę na tabletach. Podobnie było z dronami, nie sądziłem, że może to być aż tak przydatne do treningu. To samo tyczy się meczów ligowych, podczas przerwy spotkania już na bieżąco była gotowa analiza poszczególnych sytuacji z pierwszej połowy.

Fajne były też jego odprawy, bo zawsze starał się wszystko zobrazować i to zostawało w głowie. Wciąż mam w głowie jego słowa odnośnie zmęczenia podczas meczu. Gdy sobie mówisz, że już nie dasz rady to jest to tylko bariera w głowie. Twój organizm da sobie radę. Jeśli jesteś wypompowany, ale widzisz że ktoś próbuje zrobić krzywdę twojej rodzinie, czy bliskim to się nie zastanawiasz tylko biegniesz na pomoc. Twój organizm da sobie doskonale radę, tylko kluczowe jest to by twoja głowa potrafiła wyzwolić chęci.

A w kontekście psychologii, jak to u Ciebie wygląda ? Wciąż współpracujesz z trenerem mentalnym, dużo ci to dało lub ciągle daje ? Skąd w ogóle taka decyzja ?

– Na pewno ta współpraca dała mi wiele gdy ją zacząłem. Początkowo myślałem, że po co mi pomoc w sferze mentalnej, skoro czerpię radość z piłki i dobrze się czuję na boisku. Ale mój trener mentalny – Konrad Czapeczka otworzył mi głowę na wiele innych rzeczy. Bo to nie polega tylko na tym, że powie mi jak sobie radzić ze stresem w dniu meczu, tylko rzeczywiście otworzył mi furtki na wiele tematów, nad którymi wcześniej się nie zastanawiałem. Dzięki tym rozmowom sam zacząłem się tym mocniej interesować, zagłębiać w tych tematach. Teraz uważam iż jestem na takim etapie świadomości, że tak w proporcjach 90-10 to co mi wyjdzie, bądź nie to zależy przede wszystkim od głowy. Na tym etapie, na którym już jestem trener na treningu nie nauczy mnie dobrze przyjmować piłki, czy odpowiednio ustawić stopę przy strzale. To już kwestia mentalu, pewności siebie. Jeśli wiesz, że coś potrafisz to już się nie wahasz, tylko jesteś tego pewny, znasz swoją wartość i gdy chcesz coś zrobić na boisku z odpowiednim nastawieniem to nie tracisz czasu na jakieś zbędne „przyruchy”, tylko wiesz co chcesz zrobić i wiele wtedy wychodzi. Takie wyjście ze swojej strefy komfortu i współpraca z psychologiem sportowym była mi bardzo potrzebna.

W swojej karierze grałeś w kilku różnych klubach. Którą szatnię wspominasz najlepiej ? 

– Ta, w której jestem. Szczerze to niesamowita jest ta szatnia. Mamy tu zestawienie takich osobowości, że wszystko tu mega fajnie funkcjonuje. Ale znakomita atmosfera była też w wielu innych klubach, wciąż dobry kontakt mam z chłopakami z ŁKS-u, super było też w Jastrzębiu, generalnie wszędzie mi było dobrze, ale w Resovii ta szatnia jest chyba najlepsza.

I jeśli chodzi o to, że grałem już w wielu miejscach to niczego nie żałuję. Poznałem mnóstwo fajnych osób, z którymi wciąż mam kontakt, współpracowałem z wieloma trenerami, od których mogłem sobie coś wyciągnąć.

Z końcem sezonu kończy ci się kontrakt, wiesz już co dalej ?

– Na ten moment nie wiem, skupiamy się na tym, żeby osiągnąć jak najlepszy wynik sportowy.

A właśnie jeśli chodzi o ten sezon. Jak go oceniasz pod względem zespołowym i indywidualnym ? Oczekiwania były chyba nieco wyższe.

– No nie będę tutaj uciekał od odpowiedzi, były wyższe oczekiwania i ten dorobek punktowy nie jest satysfakcjonujący, ale mam wrażenie, że ciągle idziemy do przodu. Próbujemy fajnie grać w piłkę, pamiętam, że w pierwszym sezonie bazowaliśmy raczej na prostych środkach, potrafiłem w przeciągu 90 minut stoczyć kilkadziesiąt pojedynków w powietrzu. Teraz wygląda to już inaczej. To jest nasz tak naprawdę drugi sezon na zapleczu ekstraklasy, w pierwszym się utrzymaliśmy, teraz wyznaczyliśmy sobie nieco wyższe cele, ale i tak widzę progres pod względem zespołowym, organizacyjnym. Pewnie też przez to, że te cele są wysokie to jest większe rozczarowanie wokół klubu i nie widać aż tak tego, że robimy postęp. Choć oczywiście na samym końcu liczą się punkty i to za to są przyznawane laury.

Indywidualnie wygląda to słabo, bo mam tylko jedną bramkę i jest to trochę przykre. Nie uważam, że gram na tyle źle by mieć tak mały dorobek bramkowy, ale były sytuacje, które powinienem wykorzystać i biorę to na klatę.

To tak na podstawie Twoich ostatnich wypowiedzi i nawiązując do wcześniejszego pytania. Jeśli zależałoby to tylko od Ciebie, chciałbyś zostać tu dłużej ? 

– Tak, jest mi tu dobrze.

A jeśli chodzi o twój dorobek bramkowy w ekstraklasie. Myślisz, że jeszcze ulegnie on poprawie ? (przyp. 34 mecze, 0 goli) W ogóle, duża jest różnica między ekstraklasą, a 1 ligą ? 

– Chciałbym tam znów wrócić, być może jest to też kwestia strzelenia pierwszej bramki i później jakoś pójdzie, ale dotychczasowego dorobku absolutnie nie zrzucam na brak szczęścia. Nie chcę nakładać na siebie jakiejś presji w tym temacie i wybiegać w przyszłość, ale jest to cel, który mam gdzieś z tyłu głowy bo nie miałaby sensu gra w piłkę bez postawienia sobie celu.

Jest duża różnica, przede wszystkim w tym, jak mądrze grają zawodnicy defensywni, ofensywni. W Jastrzębiu sporo bramek zdobyłem gdy miałem wokół siebie jakąś wolną przestrzeń i mogłem się w nią wkleić, a w ekstraklasie jest tak, że praktycznie zawsze jest przyklejony do ciebie piłkarz rywala i ciężko jest czasem wyczuć przestrzeń. To są te detale jak to mawiał klasyk, to czyni z ciebie kozaka albo nie. Mam swoje wnioski po tych spotkaniach i mam nadzieję, że będę mógł je jeszcze wyciągnąć na poziomie ekstraklasy.

 

ANKIETA

Ulubiony klub ?

Szczerze to ciężko mi na to odpowiedzieć, bo lubię wiele klubów. Real, Barcelonę, City, United, ciężko mnie nazwać jakimś zagorzałym kibicem jednej drużyny.

Idol z dzieciństwa ? 

Pierwsza koszulka to Roberto Carlos, ale idola wskażę już z tych lat gdy byłem dojrzały, gdy już byłem w trakcie swojej kariery – Robert Lewandowski. Inspiracja na wielu płaszczyznach.

Najlepszy zawodnik na Twojej pozycji ?

Lewandowski i Benzema. Nie jestem w stanie wybrać jednego, obaj są niesamowici.

Najlepszy bramkarz z jakim grałeś ? 

Trudne pytanie, po dłuższej chwili zastanowienia chyba Arek Malarz, ale można wyróżnić też Strączka, Janka Muchę, czy Sebastiana Nowaka, który ma więcej bramek w ekstraklasie ode mnie i znalazłoby się jeszcze kilku innych. A o Malarzu można powiedzieć, że nawet Ronaldo nie potrafił mu strzelić bramki (śmiech).

Najlepszy obrońca z jakim grałeś ?

Guilherme w Termalice. Potem grał w Jagiellonii, teraz w Turcji.

Najlepszy pomocnik z jakim grałeś ? 

Dani Ramirez, ale wybiorę Marka Mroza, bo akurat siedzi obok, bardzo w niego wierzę (śmiech).

Najlepszy napastnik z jakim grałeś ? 

Vladi Gutkovskis

Najlepszy piłkarz na jakiego grałeś ? 

Któryś z tych, z którymi graliśmy w okresie przygotowawczym, tylko nie pamiętam ich nazwisk (śmiech)

Postać, której zawdzięczasz najwięcej w swojej karierze ?

Mojej żonie

Ulubiona bramka ? 

Z Wisłą Puławy, jak jeszcze grałem w Unii Tarnów. Strzeliłem wtedy dwie, pierwsza do pustej, ale druga wcinka nad bramkarzem.

Ulubiony serial ? 

Chyba The Good Doctor, wkręciliśmy się z żoną.

Na szczycie playlisty w szatni ?

Nie ma jednej piosenki. W szatni słucha się wszystkiego, jak siądzie nam w danej chwili jakiś numer to potem poleci.

Najlepszy kumpel w Siarce ? 

Wspominałem o Łukaszu Popieli i muszę go tu dać. Fajny kontakt miałem też z Marcinem Stefanikiem już przy okazji tego drugiego pobytu w Siarce, z nim jeździłem na treningi.

Największy pracuś w szatni Siarki ?

Darek Frankiewicz i Daniel Koczon.

Największy maruda w szatni Siarki ?

Znowu Koczi (śmiech)

Największy żartowniś w szatni Siarki ? 

Łukasz Popiela, Janek Kowalski, Konrad Stępień i Miro Baran, zawsze miał wyciągnięte jakieś grube pociski. Ale Koczi też potrafił być śmieszkiem.

Największy model w szatni Siarki ? 

Patryk Szewc, no i chyba znowu muszę dać Koczona (śmiech).

Największy drewniak w Siarce ?

Przypominają mi się niektóre zagrania Tomka Ciećki z treningów (śmiech). Ale nie jest to jakiś zarzut, bo dał sporo drużynie.

Największy technik w Siarce ?

Patryk Szewc, ale przychodzi mi też do głowy Damian Buras, przyszedł z Wisły Kraków.

 

Rozmawiał Mateusz Pitra