Różnica klas w starciu z Wieczystą
Co to był za mecz, cóż to było za po południe przy AN2…
Wczorajsze spotkanie z Wieczystą Kraków z wysokości tarnobrzeskich trybun oglądało ponad 2 tysiące kibiców. I każda z tych osób została świadkiem historii. Bo trudno mieć wątpliwości co do tego, że ten mecz przeszedł z miejsca do jednego z najbardziej legendarnych, do jednego z najlepszych – biorąc pod uwagę przynajmniej ostatnie lata klubu.
Wieczysta do Tarnobrzega przyjechała jako lider. Jako lider, który przed tygodniem zapewnił już sobie awans do II ligi. Mogło się więc wydawać, iż do Tarnobrzega przyjedzie być może drugi, czy nawet trzeci garnitur. A przecież taki klub jak Wieczysta, który liczy blisko 40 jakościowych zawodników w kadrze, mógłby sobie na to pozwolić. Ostatecznie jednak nic z tych rzeczy nie miało miejsca. W wyjściowym składzie trener Peszko wystawił Pazdana, Moulin, Favorova, Maka, Fidziukiewicza, Pietrzaka, Torresa, czy grających jeszcze jesienią w ekstraklasie Swędrowskiego i Trąbkę. Jedni mniej, drudzy bardziej, natomiast każdy z wymienionych przeze mnie piłkarzy był bardzo istotny dla Wieczystej na przestrzeni rozgrywek. Reasumując decyzje kadrowe w obozie rywali można przywołać słowa trenera Kantora z konferencji pomeczowej, z którymi ciężko się nie zgodzić: „Myślę, że Wieczysta potraktowała ten mecz bardzo poważnie. Z kadry meczowej, która tutaj przyjechała, goście wyszli w optymalnym składzie„.
Początek meczu zwiastował nam to, iż na tarnobrzeskim obiekcie doświadczymy wielu wrażeń i emocji. Już w pierwszych minutach gości uratował słupek po strzale głową Marcina Kumorka. Obramowanie bramki było zresztą sprzymierzeńcem przyjezdnych w pierwszej części meczu, gdyż łącznie Siarkowcy w słupek trafili 3 razy. Groźnie Plewkę postraszył jeszcze Misztal strzałem z dystansu, a także Sulkowski bezpośrednio z rzutu wolnego. Mimo to odrobina szczęścia i dobra dyspozycja bramkarza Wieczystej uchroniła ją od straty gola w pierwszej odsłonie meczu. Podopieczni trenera Peszki również dochodzili do głosu, lecz robili to nierzadko po błędach piłkarzy Siarki i ze zdecydowanie mniejszym animuszem niż gospodarze. Natomiast ku ich uciesze udało im się zdobyć gola do szatni. Piłkę na pole karne dośrodkował Swędrowski, przeliczył się Szymocha, a futbolówkę do pustej bramki pewnie skierował Michał Mak. Niecodziennie o tym golu powiedział na konferencji trener Kantor: „Może to niepopularne, ale cieszę się z tego, że straciliśmy bramkę do szatni. W przerwie widziałem w chłopakach złość, bo wiedzieli, że gramy bardzo dobry mecz. Zwróciliśmy uwagę na kilka szczegółów i to w 2 połowie udało nam się dobrze połapać„.
Drugą odsłonę mocno chcieli rozpocząć goście, jednak strzał byłego piłkarza młodzieżowych drużyn Bayernu Monachium, czy Interu Mediolan – Christopha Knasmullnera minął bramkę strzeżoną przez Cymerysa. Do głosu znów zaczęła dochodzić Siarka. Zakotłowało się na piątym metrze pola karnego gości, nie najlepiej wybił piłkę Skrobański i pazernie dopadł do niej Kamil Orlik, który plasowanym uderzeniem dał Siarce wyrównanie. Remis nie zadowalał podopiecznych trenera Kantora. 3 minuty później Cymerys uruchomił Fereta, ten uprzedził Pietrzaka, znakomicie dograł do Iwao, a japoński snajper w sytuacji sam na sam nie pomylił się i dał Siarce prowadzenie. Strzelał lewoskrzydłowy, strzelał napastnik, więc przyszedł czas na występującego na prawym skrzydle Fereta. Raptem 2 minuty po golu Koseia, Japończyk wygrał pojedynek z Pazdanem, podał do Orlika, ten wypatrzył niepilnowanego Fereta i po jego bramce w 61. minucie było już 3:1 dla Siarki. Myśleliście, że wobec takiej przewagi Siarka zaprzestała swoje ofensywne zapędy? Nic z tych rzeczy. W 65. minucie Kalińca bezpardonowo sfaulował we własnym polu karnym Michał Pazdan i sędzia nie wahał się dyktując jedenastkę dla Siarki. Piłkę na jedenastym metrze ustawił oczywiście Kamil Orlik i podwyższył wynik spotkania, a sam ustrzelił swojego gola nr 18. w sezonie. 4:1 to dla Siarki było wciąż za mało tego dnia. Atak napędził Orlik, zagrał do Dawida Lisowskiego, ten fantastycznym podaniem po ziemi odnalazł Iwao, który dopełnił formalności i strzelił piątego gola w tym meczu. Wieczysta musiała już ruszyć do przodu, co skrzętnie wykorzystała Siarka. Precyzyjne podanie Orlika do Cichockiego, który w sytuacji sam na sam się nie pomylił i w 80. minucie było już 6:1. A przecież jeszcze w 55. minucie Siarka przegrywała 0:1. Goście doszli jeszcze do głosu w 83. minucie meczu po rzucie rożnym. Precyzyjne dośrodkowanie na gola zamienił piłkarz, który Siarce strzelał niejednokrotnie – Michał Fidziukiewicz. Tego dnia podopiecznych trenera Peszki nie było stać już na nic więcej. Z kolei Siarka mogła zdobyć jeszcze jednego gola za sprawą Piotrka Cichockiego, jednak tym razem jego próbę obronił instynktownie bramkarz.
To był prawdziwy koncert przy AN2. Koncert, który w Tarnobrzegu zostanie zapamiętany przez wiele kolejnych lat.
BRAMKI: Orlik 55′, 65′; Iwao 59′,77′; Feret 61′, Cichocki 80′ – Mi. Mak 45′, Fidziukiewicz 83′
SKŁAD: Cymerys – Misztal, Kumorek, Szymocha, Sulkowski – Kaliniec (Woś 90′), P. Lisowski, D. Lisowski – Feret (Cichocki 78′), Iwao (Prusiński 84′), Orlik.