Przegrywamy ze Stomilem.
Niestety po pierwszym wyjazdowym zwycięstwie i generalnie po złapaniu dobrej formy przyszła bardzo bolesna porażka. Być może nie tak bolesna jak ta przed 2 tygodniami, kiedy to ulegliśmy 1:2 KKS-owi, ale okoliczności niewiele zmieniają. Fakty są takie, że przegraliśmy 2 z rzędu mecz na własnym stadionie i znów znaleźliśmy się pod kreską. Tym bardziej bolesny jest fakt, że po raz kolejny nie byliśmy zespołem ewidentnie gorszym. Był to raczej mecz dość średni z obu stron, który w samej końcówce na swoją korzyść przechylili goście.
Pierwsza połowa zaczęła się dość spokojnie. Czarować olsztyńską defensywą próbował Ivan, ale nie mieliśmy z tego zbyt wiele pożytku. Żadna ze stron ewidentnie nie przeważała, mecz toczył się raczej w dość spokojnym tempie. Sytuację, którą należy odnotować po rzucie rożnym stworzył sobie Stomil. Po piłce zagranej na dalszy słupek do dośrodkowania z pierwszej piłki z powietrza złożył się Kurbiel, jednak piłkę uderzył w ten sposób, że ta przelobowała Muzyka i ratować nas musiał Adamek wybiciem głową z linii bramkowej. My odpowiedzieliśmy niedługo później szybką, dynamiczną, trójkową akcją, która niestety nie zakończyła się nawet strzałem na bramkę Mądrzyka. Ivan został nieźle obsłużony podaniem od Dawida Bałdygi, jednak zaczął dość długo przekładać piłkę i od razu został osaczony przez sporą grupę piłkarzy przyjezdnych. W kolejnych fragmentach meczu wróciliśmy do tego, co było na początku. Wydawało się, że to Siarkowcy lepiej kontrolują mecz, ale w zasadzie nie było z tego żadnych pozytywnych skutków. A mogło się to zakończyć dla nas bardzo źle, gdy z szesnastego metra uderzał pomocnik gości, jednak uprzedził Muzyka Stefanik, który skutecznie zablokował groźny strzał. Ostatecznie była to ostatnia groźniejsza próba w pierwszej połowie którejkolwiek drużyny. Po niezbyt emocjonujących i atrakcyjnych dla oka bezstronnych widzów 45 minut, był bezbramkowy remis.
Druga połowa, w którą lepiej weszła nasza drużyna przyniosła nam już nieco więcej emocji. Najpierw groźnie zza szesnastki z woleja uderzał Hrnciar, później niezłą sytuację miał Agudo, a następnie przyzwoitą okazję zmarnował Adamek. Najlepszej sytuacji kilka minut później nie wykorzystał Agudo. Hiszpan najpierw ładnie nawinął na zamarkowanie strzału kilku defensorów gości, jednak jego plasowany strzał z 10 metra okazał się minimalnie niecelny. W końcu do głosu doszedł Stomil, który wyszedł z dość groźną kontrą, jednak faulem musiał ją zatrzymać Marcel Tyl, który obejrzał za to żółtą kartkę, która eliminuje go z rywalizacji z rezerwami Śląska. Po tej sytuacji goście złapali trochę wiatr w żagle i zmuszali Muzyka do dobrych, wcale niełatwych interwencji. Mecz trochę się rozkręcił, później to my wyszliśmy z przyzwoitym kontratakiem. Precyzyjnym i dokładnym podaniem Ivana Agudo uruchomił Bałdyga, jednak Hiszpan do spółki z Adamkiem nie zakończyli tej akcji pozytywnie. Chwilę później, już w zasadzie w samej końcówce bardzo groźnie główkował po rożnym Kaliniec, co wywołało radość u części tarnobrzeskich kibiców, jednak okazało się, że piłka minimalnie minęła bramkę. Było naprawdę blisko. To niestety się zemściło. W 89 minucie Lewicki niepotrzebnie sfaulował Waleńcika, Shibata posłał dobrą centrę z wolnego, którą strzałem główką skutecznie Kurbiel… i niestety znów w samej końcówce meczu straciliśmy cenny punkt. Niedosyt jest tym większy, że żadna z drużyn nie zagrała tu na miarę zasłużonego zwycięstwa. Był to raczej równy mecz, w którym najwięcej okazji było po stałych fragmentach gry. No i ten jeden zakończył się bramką…