Pogrom w Stężycy.
Tak, jak pisałem w zapowiedzi – mecz w oddalonej o 570 kilometrów Stężycy był tym z gatunku o 6 punktów. Niestety, gospodarze zaaplikowali Siarkowcom aż 4 bramki, rozbijając tym samym naszą defensywę. W 4 wiosennych meczach, podopieczni trenera Becelli zdobyli 2 punkty i sytuacja w tabeli robi się coraz trudniejsza. Poniżej kilka słów o sobotnim meczu.
Mecz zaczął się w najgorszy możliwy sposób. Chyba jeszcze nigdy piłkarze Siarki nie stracili tak szybko gola. Już po 24 sekundach piłkarze Raduni prowadzili 1:0 po precyzyjnym strzale Łuczaka z 16 metrów… Nasi zawodnicy nie chcieli się jednak podłamać stratą gola już na samym początku i pragnęli przejąć inicjatywę, co bez wątpienia im się udało. Pierwszy strzał celny oddał dobrze wyglądający na przestrzeni całego spotkania Hrnciar z rzutu wolnego w 20 minucie. Później próbował też z dystansu Cichocki, ale mocno niecelnie. Gospodarze mając wynik pod kontrolą skupili się raczej na kontratakach, aniżeli dłuższym utrzymywaniu się przy piłce. W 31 minucie dobre podanie od Stefanika otrzymał Adamek, jednak próbował wymusić jedenastkę, za co dostał żółtą kartkę. Chwilę później groźnie główkował Bierzało, jednak piłkę złapał Tułowiecki. Tarnobrzeżanie w pierwszej połowie wykonywali również całkiem sporo kornerów, ale żaden z nich nie zdołał szczególnie zagrozić bramce gospodarzy.
Na drugą połowę trener Becella wprowadził dwóch debiutantów – Noiszewskiego i Wosia. Boisko opuścił mający żółtą kartkę Tyl, a także poturbowany przez piłkarzy Raduni Bieniarz. Drugą odsłonę chcieliśmy rozpocząć w podobnym stylu, jak Radunia początek meczu – od mocnego uderzenia. Już w 12 sekundzie udało się wywalczyć stały fragment gry w postaci rzutu rożnego. Nikt w tamtym momencie by nie przewidział, że za 30 sekund piłkarz Raduni po sprawnym kontrataku wyjdzie sam na sam z Wojtkiem Muzykiem. Tak się niestety stało i Siarkowcy znów stracili bramkę kilkadziesiąt sekund po rozpoczęciu gry… Dla kibiców tarnobrzeskiego klubu był to wielki gong. Gospodarze chcieli pójść za ciosem, ale czujność zachowywał Muzyk. W 53 minucie groźnie strzelał Noiszewski, jednak jego strzał z problemami sparował Tułowiecki. Niedługo później przed bardzo dobrą szansą stanął Agudo, ale strzelił w wymarzony dla Tułowieckiego sposób. Kilkanaście sekund później, wyborną sytuację złym podaniem zmarnował Adamek. W 65 minucie karygodnie na własnej połowie zachował się Bierzało czym samym sprezentował prezent rywalowi. Akcję na bramkę zamienili ci, którzy już trafienie na koncie w tym meczu mieli czyli Sauczek i Łuczak. Asystował ten pierwszy, a strzelił drugi. Kolejny strzał celny w naszej drużynie oddał Zawiślak, ale po interewencji Tułowieckiego mieliśmy tylko rzut rożny. Chwilę później fatalnie pomylił się przy wznowieniu gry golkiper gospodarzy, lecz znakomitą sytuację zmarnował Agudo. W 75 minucie podcinany w polu karnym Raduni został nieźle grający zwłaszcza w ofensywie tego dnia Ziółkowski, sędzia nie wahał się i wskazał na wapno, jednak Stefanik nie wykorzystał rzutu karnego. Jeszcze na sam koniec bramkę po kontrataku zdobył Ednilson Furtado. Przegraliśmy 0:4.