shopping-bag 0
Ilość : 0
Razem : 0,00 
Zobacz koszyk Zamówienie

Pamiętne mecze. Część 3.

Dziś kolejna część pamiętnych meczów, tym razem specjalna edycja. Ale nie ze względu na formę tekstu, a po prostu wyjątkowy będzie tym razem dobór meczów. Niestety, ostatnio na świat wypłynęła informacja o upadku GKS-u Bełchatów. Ze względu na organizacyjne problemy odszedł kolejny uznany klub, z którym my mierzyliśmy się dość często w swojej historii. Łączyła nas też spora liczba piłkarzy. Berensztajn, Kukiełka, Kuranty, Paciorkowski to tylko część z nich. Dlatego informację o upadku przyjęliśmy ze smutkiem i to właśnie potyczkom z Brunatnymi się dziś przyjrzymy.

SIARKA 2:1 GKS BEŁCHATÓW 

Zaczniemy od najbardziej historycznego dla Siarki meczu, jeśli chodzi o rywalizację z GKS-em. Rok 1989, czerwiec. Podopieczni Janusza Gałka stają przed historyczną szansą powrotu na drugi szczebel rozgrywkowy. Po spadku w 1979 Siarkowcy rokrocznie byli blisko powrotu na zaplecze ekstraklasy, nagle marzenie miało okazję ziścić się w spotkaniu właśnie przeciwko Brunatnym. Sezon 1988/89 Siarka zakończyła na 1 miejscu w 3 lidze grupie lubelskiej (4 punkty przewagi nad Błękitnymi Kielce), ale to był dopiero początek wyzwań dla naszej drużyny w powrocie do 2 ligi. 1 miejsce nie dało bezpośredniego awansu, Siarka by móc awansować musiała wygrać jeszcze baraże, a losowanie w nich nie było zbyt łaskawe. Siarce wylosowano GKS Bełchatów, który można było chyba uznać za najsilniejszego rywala ze wszystkich możliwych. Mecz w Bełchatowie skończył się remisem 1:1 i wszystko miało rozstrzygnąć się w rewanżu w Tarnobrzegu. Po spotkaniu Siarkowcy wrócili do Baranowa Sandomierskiego, gdzie przygotowywali się do drugiego meczu. By przyspieszyć proces regeneracji piłkarze zostali podłączeni pod kroplówkę, ale nie przemyślano wcześniej tego, że każdy z nich potrzebuje innej dawki pierwiastków. Z tego powodu fizycznie drużyna w rewanżu wyglądała w zasadzie jeszcze gorzej. Nie przeszkodziło to jednak naszym piłkarzom w zrealizowaniu celu. Jeszcze w pierwszej połowie po dwójkowej akcji Buczek-Kuczek Siarka wyszła na prowadzenie, za sprawą bramki tego pierwszego. Buczek strzelił też zresztą w Bełchatowie. A na kwadrans przed końcem  Kuczek do asysty dołożył trafienie i Siarka wygrywała już 2:0, co wprawiło zapełnione trybuny w spektakularną radość, choć do końca pozostało jeszcze trochę czasu, nie takie powroty widywał futbol. Bramkę kontaktową strzelił Jacek Drapiński (grający później w Stali Stalowa Wola), ale na szczęście była to jedyna sytuacja, jaką był w stanie sobie stworzyć GKS w końcówce meczu i to Siarka zwyciężyła. Wielki powrót stał się faktem. A w 2 lidze tarnobrzeżanie przesiedzieli tylko 3 sezony, by później awansować na najwyższy szczebel rozgrywkowy w kraju. Można więc powiedzieć, że ten mecz z GKS-em był jednym z najważniejszych w naszej 65-letniej historii.

 

GKS BEŁCHATÓW 4:0 SIARKA 

Z GKS-em niestety dość często też przegrywaliśmy. W zasadzie to powiem więcej, na ostatnie 14 bezpośrednich meczów wygraliśmy tylko raz. Kilka porażek było dość sporych rozmiarów, jedna z nich w ramach ekstraklasy. Na najwyższym szczeblu rozgrywkowym z GKS-em graliśmy 2 razy, w sezonie 1995/96. Co ciekawe, rok wcześniej do ekstraklasy wróciliśmy zajmując 2 miejsce w tabeli, a Siarkę o jeden punkt wyprzedził właśnie GKS. Ci, co mogą pewnie pamiętają sezon 1995/96. 2:7 z Legią, 1:0 z Lechem. Szalony, ostatni sezon Siarki w ekstraklasie. Siarka nie wygrała meczu do 13 kolejki i pamiętnego starcia ze Stalą Mielec (2:0 na wyjeździe). Początek rozgrywek jednak nie zwiastował aż takich ciężarów dla naszej drużyny, gdyż jeśli przegrywaliśmy to minimalną różnicą bramek, najczęściej 0:1. No aż do starcia z właśnie Brunatnymi. 7 kolejka, połowa września, wyjazd do Bełchatowa i… 0:4. A jest to o tyle zaskakujące, że GKS – podobnie jak Siarka – po pierwszych 6 kolejkach jeszcze nie wygrał meczu. Mecz na początku był dosyć usypiający, aż do 27 minuty, kiedy to z bliskiej odległości piłkę do bramki głową skierował Dariusz Marciniak (był to jego debiut w Bełchatowie). Drugi gol wpadł na chwilę przed końcem pierwszej połowy. Była to bliźniacza bramka, zestawiając ją z pierwszą. Druga odsłona to już całkowita kontrola meczu przez GKS. Dwie bramki zdobył Berensztajn. Jedną z karnego, a drugą po wspaniałym przelobowaniu Pawlaka. Siarkę stać było na tylko jeden atak, po którym z kontuzją musiał zejść doskonale znany w Tarnobrzegu ówczesny bramkarz GKS-u – Paciorkowski. Był to kluczowy mecz w tamtym sezonie dla Brunatnych, gdyż po nim rozpoczęli marsz w górę i zdołali się utrzymać.

GKS BEŁCHATÓW 5:2 SIARKA

Byliśmy w latach 90., teraz przyszedł czas na teraźniejszość. No, może z tą teraźniejszością przesadziłem, bo od tego spotkania minęło już prawie 5 lat, ale pewnie wielu z Was po samym wyniku jest w stanie wywnioskować kto był wtedy zawodnikiem meczu. Zresztą, nie tylko wtedy jeśli chodzi o spotkania z Siarką. Piotr Giel w 7 starciach z Siarką zdobył aż 11 goli. Giel generalnie jest znakomitym snajperem jak na warunki 2, czy 1 ligi, ale jego statystyki w meczach z Siarką są wręcz niesamowite i niemożliwe. Piotr przeciwko naszej drużynie występował w barwach Zagłębia Sosnowiec, MKS-u Kluczbork, Kotwicy Kołobrzeg, Ruchu Chorzów i właśnie GKS-u Bełchatów. Z 7 meczów w tylko dwóch z nich Giel nie wpisywał się na listę strzelców, ale jako piłkarz Brunatnych w 2 meczach zrobił to… 7 razy. Spotkanie, którym się zajmiemy było rozgrywane w ramach 4 kolejki 2 ligi w sezonie 2017/18. Siarka po 3 kolejkach miała 3 punkty (zwycięstwo na inaugurację w Puławach, z Wisłą 1:0 po golu Radulja, później porażki z Radomiakiem i Garbarnią), zaś GKS po 3 kolejkach plasował się w górnej części tabeli z 6 punktami na koncie (zwycięstwa z Garbarnią i Stalą Stalowa Wola). Mimo to Siarka wyglądała przez większość tego meczu lepiej od GKS-u. Już po pierwszych 10 minutach za sprawą Brozia wyszliśmy na prowadzenie. Później groźnie z dystansu próbował też Czyżycki. No ale GKS miał Giela, który w 36 minucie ukuł po raz pierwszy (pewne wykończenie w sytuacji sam na sam z Dybowskim). Wynikiem 1:1 zakończyła się 1 połowa. Druga część meczu od samego początku zapowiadała nam wiele bramek. W 52 minucie Giel strzelił po raz drugi, ale szybko odpowiedział Broź i było 2:2 po niespełna godzinie gry. Trzecią bramkę Giel zdobył po fatalnym błędzie Stępnia, a dosłownie 5 minut później znalazł się w sytuacji oko w oko z Dybowskim i zdobył czwartego gola w tym meczu. W samej końcówce trafił jeszcze Flaszka i wygraną 5:2 GKS-u zakończył się ten mecz. Na wiosnę GKS wygrał w Tarnobrzegu 4:2, 3 gole zdobył… wiadomo kto. Giel w całym sezonie zdobył 15 goli. Więcej miał tylko Leandro z Radomiaka.

 

Mateusz Pitra