shopping-bag 0
Ilość : 0
Razem : 0,00 
Zobacz koszyk Zamówienie

Pamiętne mecze. Część 1.

Dziś rozpoczniemy nowy cykl związany z najbardziej legendarnymi, pamiętnymi meczami Siarki, a takich było zdecydowanie wiele. Dziś wrócimy do czasów ekstraklasy (prawdopodobnie nie jedyny raz w tej serii) i zajmiemy się 3 meczami Siarki. Z Lechem, Legią i Olimpią Poznań. Dlaczego akurat tymi trzema konkretnymi, co było w nich wyjątkowego ? Zapraszam poniżej:

LECH POZNAŃ 2:0 SIARKA TARNOBRZEG

Rozpoczniemy od jednego z najbardziej legendarnych spotkań dla kibiców Lecha Poznań w swojej historii. Nie ze względu na to, że mecz ten zakończył się wysokim zwycięstwem, czy spektakularną porażką. Tym bardziej, że Lech znajdował się w środku stawki, a Siarka była już obiema nogami w 2 lidze. Do starcia doszło 22 maja 1996 roku o godzinie 17:00 w środę. Poniżej znajduje się bilet, którym… chyba zbyt wielu kibiców nie było zainteresowanych.

Mecz Lecha z Siarką uważany jest za rekordowy pod względem jednej z najniższych frekwencji w historii polskiej piłki na tak wysokim poziomie. Mówi się, że na Bułgarskiej pojawiło się wtedy +/- 100 widzów. Co ciekawsze, więcej było służb porządkowych – 180. Kibice Kolejorza pojawili się na meczu w tak śmiesznej liczbie ze względu na wyniki sportowe drużyny. W dość pamiętnych okolicznościach Lech w sezonie 1992/93 został Mistrzem Polski, a kolejne sezony kończył na miejscach: 9, 6 i w sezonie 1995/96 znów plasował się mniej więcej w środku stawki. Dodatkowo do meczu z Siarką Lech przystępował po bardzo wstydliwym rekordzie w swojej historii – 4 meczach domowych z rzędu bez zdobycia bramki. Jak czytamy na jednej ze stron związanych z klubem: Wtedy na przełomie kwietnia i maja 1996 roku Lech nie umiał strzelić bramki w 4 kolejnych domowych meczach z ŁKS-em Łódź 0:0, Lechią/Olimpią Gdańsk 0:0, ze Śląskiem Wrocław 0:1 i ze Stomilem Olsztyn 0:1. Tamte 4 spotkania z trybun oglądało odpowiednio 1000, 1000, 2000 i 500 osób. Kolejorz przełamał się dopiero w legendarnym pojedynku z Siarką Tarnobrzeg 2:0, który na żywo widziało w porywach 200 osób. Dziś ten mecz wspomina się z uśmiechem na twarzy i mówi się, że tak można rozróżnić prawdziwych kibiców Lecha. Zresztą, w późniejszych latach np. podczas meczów Legii z Lechem na Ł3 na trybunach gospodarzy figurowała przyśpiewka: Ilu was było, na Siarce ilu was było? Sama potyczka nie okazała się widowiskiem szczególnie wartym obejrzenia. W 35 minucie z bliskiej odległości bramkę głową zdobył Dembiński, a w 89 minucie w nieco przypadkowy sposób piłkę do bramki Janowskiego skierował Bekas. Co ciekawe, w tej samej kolejce niewielu więcej widzów było na nieco bardziej prestiżowym spotkaniu – Hutnika z Amicą (0:0), jednak można z „dumą” powiedzieć, że prawdopodobnie rekord najniższej frekwencji w ekstraklasie odbył się z naszym udziałem. Skład Kolejorza wcale nie był wtedy taki słaby jak mogła na to wskazywać liczba widzów oglądających ten mecz. W ekipie z Poznania oglądaliśmy wtedy np. Wojtalę, Trzeciaka, czy Reissa. Trener gospodarzy Remigiusz Marchlewicz w wywiadzie po meczu powiedział, iż jego drużyna zasługiwała na więcej bramek w pierwszej połowie i wtedy mecz byłby pod całkowitą kontrolą. Tak prezentowała się frekwencja w ówczesnej ekstraklasie:

SIARKA TARNOBRZEG 2:7 LEGIA WARSZAWA

Na frekwencję na pewno nie mogliśmy narzekać w tym samym sezonie, 14 października 1995 roku. 12 seria gier rozpoczynała się właśnie w Tarnobrzegu o godzinie 11:00, gdzie mierzyliśmy się z aktualnym Mistrzem Polski – Legią Warszawa. Pomimo wczesnej pory stadion wypełniony był po brzegi, ale biorąc pod uwagę klasę rywala nie jest to raczej żadnym zaskoczeniem. Co ciekawe, według relacji z tamtego spotkania na trybunie Siarki widniał transparent „CWKS psy”. Ten sam, który był na meczu ze Śląskiem Wrocław, z tym że teraz z widocznie dopisaną literką „C”, żeby się nieszczególnie przemęczać z oprawą. Skład gości naszpikowany był samymi gwiazdami jak na standardy polskiej piłki. Szczęsny, Pisz, Podbrożny, Staniek, czy nasz były piłkarz – Cezary Kucharski. Trenerem był Paweł Janas. Dodatkowo Legia walczyła w tym sezonie w Lidze Mistrzów i – wyprzedzając nieco bieg zdarzeń – poradziła sobie znakomicie dochodząc do 1/4 tych rozgrywek. W grupie drużyna ze stolicy wyprzedziła Blackburn Rovers i Rosenborg. Niestety w dwumeczu Legioniści przegrali z greckim potentatem 0:3 po dublecie Krzysztofa Warzychy. Drużyna polskiego snajpera odpadła później po dwumeczu z Ajaxem, a całe rozgrywki wygrał Juventus (na ten moment po raz ostatni w historii). Stara Dama łącznie na koncie ma 2 puchary, choć w finale europejskich rozgrywek występowała aż 9 razy. W składzie Bianconerich w drugiej linii były nazwiska dziś wciąż bardzo znane w piłce – Sousa, Conte i Deschamps. Wrócę jednak do meritum, bo trochę ten tekst odpłynął w światowe rejony, a nasza rzeczywistość była zupełnie inna. Tym bardziej, że 3 dni przed tym spotkaniem reprezentacja Polski przegrała 1:4 ze Słowacją kluczowy mecz eliminacji. Siarka do 12 kolejki przystępowała po 11 meczach z rzędu bez zwycięstwa. Sam bilans bramkowy nie był jednak taki zły (6-14), Sylwester Janowski do spółki z Pawlakiem w pierwszych 11 kolejkach zanotowali 3 czyste konta, a w 5 meczach wpuszczali tylko jedną bramkę, co jak na skazywanego na spadek beniaminka nie jest takim złym wynikiem. Więc choć do ostatniej w tabeli Siarki przyjeżdżał lider, to raczej nikt się nie spodziewał aż takiego pogromu, mimo iż graliśmy bez zawieszonego Drągowskiego, Ożóga i Żuchnika. Legia na mecz pojechała bez Jacka Zielińskiego, na jego pozycji zagrał Krzysztof Ratajczyk. I do 60 minuty mogliśmy być naprawdę ukontentowani z poczynań naszych piłkarzy. Wynik meczu choć otworzył wracający po kontuzji Podbrożny, to kwadrans później pakując piłkę do pustej bramki wyrównał Andrzej Białek. Niestety na przerwę schodziliśmy ze stratą jednej bramki, gdyż chwilę po trafieniu Białka Podbrożny z bliskiej odległości plasowanym uderzeniem zdobył drugą bramkę w tym meczu. W 59 minucie faulował Jędraszczyka Maciej Szczęsny i zdaniem relacjonującego ten mecz reportera, wyrzucenie bramkarza Legii z boiska nie byłoby szczególną kontrowersją, jednak golkiper pozostał na boisku. Jedenastkę – jak zwykle pewnie – egzekwował Edward Tyburski, choć Szczęsny wyczuł jego intencję. Był to jego przedostatni gol w naszych barwach. A to co się stało w końcowych 25 minutach meczu przechodzi ludzkie pojęcie… w 65 minucie Staniek głową na 3:2, 3 minuty później nieudana pułapka ofsajdowa i Kucharski na 4:2, w 75 minucie znów Kucharski i znów do pustej bramki, w 83 minucie Leszek Pisz wbiegł z piłką do naszej bramki, a w ostatniej akcji meczu Janowski znalazł się na 25 metrze i do pustaka dobił wprowadzony wcześniej z ławki Kubica. Naszym piłkarzom ewidentnie brakowało już sił, co potwierdziło większość źródeł, ale sam fakt stracenia tylu tak komicznych bramek świadczył o różnicy klas. Trener Gąsior w pomeczowym wywiadzie przyznał, że straciliśmy niezwykle głupie bramki i jego zdaniem Legia powinna wygrać ten mecz jednym, może dwoma golami. Dla podopiecznych Pawła Janasa mecz ten był jednak o tyle udany, że nie zmęczyli się zbytnio przed kluczową potyczką w Lidze Mistrzów przeciwko Blackburn Rovers.

Patrząc na grunt statystyczny, w meczach najwyższej klasy rozgrywkowej od 1970 roku nigdy nie padło więcej bramek niż 9 – tyle co w opisanym wyżej meczu. Co ciekawe obfite w trafienia mecze z bezpośrednim udziałem Siarki i Legii to dość częste zjawisko. 6 spotkań, bilans bramkowy 7-24. Średnio ponad 5 goli na mecz. Pro po bilansu, to ten dla nas w meczach ze stołecznym klubem jest bezlitosny, wynosi on 0-0-6. Co warto dodać patrząc na stosunkowo nowożytną historię same porażki z ligowym rywalem ma tylko Siarka przeciwko Legii i Raków przeciwko Amice. Jest to więc kolejny niechlubny, ale dość ciekawy rekord na naszym koncie patrząc na historyczne spotkania w ekstraklasie. Co najlepsze, po feralnym meczu z Legią wygraliśmy ze Stalą Mielec i mocnym na papierze Lechem Poznań.

SIARKA 3:0 OLIMPIA POZNAŃ 

A na sam koniec cyklu jedna z najdziwniejszych inauguracji w historii polskiej piłki. Jest 8 sierpnia 1992 rok. Wszyscy kibice polskiej piłki czekają na rozpoczęcie kolejnego sezonu, który zainaugurować ma Siarka w Tarnobrzegu z Olimpią Poznań. W Tarnobrzegu również panuje święto. Nasz klub pierwszy raz w historii ma zagrać na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w kraju. W 35 rocznicę od powstania Siarka znajduje się w gronie najbardziej elitarnych w całym kraju drużyn. Tłumy szykują się do piłkarskiego święta przy AN2. W siedzibie klubu atmosfera nie jest jednak zbyt dobra. Przed sezonem Janusz Gałek narzekał na małe wsparcie finansowe, drużyna przetrzebiona była kontuzjami, niewielu piłkarzy dołączyło do klubu przed sezonem, a jeden z nich – Józef Stefanik w okresie przygotowawczym złamał nogę, dodatkowo jedna z największych gwiazd drużyny była nieobecna – Andrzej Kobylański przebywał wówczas w Barcelonie podczas Igrzysk Olimpijskich, na których nasza reprezentacja zajęła historyczne 2 miejsce. Trener Gałek przed spotkaniem miał spore problemy by skompletować skład. Jak się jednak okazało, wcale nie musiał tego zrobić, gdyż goście… nie przyjechali.  Aby poznać genezę przenieśmy się do początku lipca tego samego roku i sytuację wspomnianej Olimpii. Wówczas Jerzy Strzykała, ówczesny prezydent klubu rozpoczął czynić starania by sprzedać klub. Z prawa pierwokupu nie skorzystał Bolesław Krzyżostaniak i do akcji wkroczył “polski Bernard Tapie” – Ryszard Górka, który kupił klub, “przejął” piłkarzy i postanowił przetransferować Mielcarskiego i Brzęczka do Lecha Poznań, którzy brali wówczas udział na IO, a także sprzedał dziewięciu piłkarzy do drugoligowej Warty Poznań. Musicie przyznać, jest to raczej nieszablonowa sytuacja i Ryszard Góra popisał się chyba jednymi z najciekawszych, nawet jak na polskie lata 90-te decyzjami w zarządzaniu klubem. Tak więc goście przed meczem z Siarką byli w jeszcze gorszej sytuacji kadrowej. Jak wspomina to zdarzenie po latach dla „Interii” Jacek Zieliński, piłkarze naszej drużyny normalnie wyszli na rozgrzewkę i wtedy dowiedzieli się dzięki policji, która jeżdżąc przez miasto nagłaśniała, iż goście w Tarnobrzegu się nie zjawią. Widząc więc wypełniony po brzegi stadion gracze Siarki rozegrali między sobą gierkę wewnętrzną by nieco poprawić humory nastawionym na piłkarski spektakl kibicom. Po kilku dniach Siarce został przyznany walkower, więc czysto teoretycznie w swoim debiucie w ekstraklasie wygraliśmy. W 2 kolejce przegraliśmy w Warszawie z Legią 0:2 po dość niezłym meczu biorąc pod uwagę sytuację kadrową. Poniżej zdjęcie wychodzących na boisko w Poznaniu piłkarzy Siarki i Olimpii w akompaniamencie „We will rock you” od Queen. Ten mecz odbył już się całkowicie normalnie i zakończył się remisem 1:1, dla naszej drużyny bramkę zdobył Cezary Kucharski.

Finalnie w sezonie 1992/93 Olimpia pożegnała się z I ligą kończąc sezon na przedostatnim miejscu z dorobkiem 21 punktów. Jakie były jej późniejsze losy ? Już pod nieco inną nazwą Olimpia Bolplast wraca do I ligi w sezonie 1994/95, a rok później nastąpiła fuzja z Lechią Gdańsk i klub pod nazwą Lechia/Olimpia Gdańsk grał na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w kraju i spadł razem z Siarką do 2 ligi. Później doszło do odłamu, a w 2005 roku Olimpia przestała istnieć. Siarka zaś debiutancki sezon w ekstraklasie zakończyła na historycznym 11 miejscu wyprzedzając np. Zagłębie Lubin, czy Hutnika Kraków i tracąc 3 punkty do Wisły Kraków. W ramach nagrody za utrzymanie ekstraklasy w Tarnobrzegu, piłkarze naszej drużyny wylecieli po sezonie za Ocean by zobaczyć w Stanach Zjednoczonych areny przygotowywane do Mundialu. Cały wyjazd opisałem jakiś czas temu, więc gdyby ktoś był ciekawy szczegółów to na pewno odkopie to na stronie.

 

Mateusz Pitra