shopping-bag 0
Ilość : 0
Razem : 0,00 
Zobacz koszyk Zamówienie

O tych, którzy w Tarnobrzegu nie zadebiutowali

Nazwa artykułu jest może troszkę niejednoznaczna, więc już śpieszę z wyjaśnieniem. Sytuacją naturalną w większości klubów jest to, że zawodnik grający w drużynach młodzieżowych później często wędruje do innego miasta, czy innej drużyny i tam szlifuje swoje umiejętności. Często wyznacznikiem jest ścieżka rozwoju, jaką wraz z rodzicami obrał sobie aspirujący piłkarz. Przykładowo – raczej nikt z Ronaldo nie utożsamia klubu CF Andorinha, choć właśnie tam dorastał. To samo tyczy się Roberta Lewandowskiego i Varsovii, czy Jakuba Modera i Sokoła Drawsko. Oczywiście mam świadomość, że umieszczenie w tym samym kontekście Ronaldo, Lewandowskiego i Modera może być – lekko mówiąc – kontrowersyjne, ale chciałem tylko obrazowo przedstawić o czym, a właściwie to o kim będzie ten tekst. Bo przykładów piłkarzy, którzy wywodzą się z Tarnobrzega choć w Siarce nigdy nie zagrali również mamy kilka. Nie zdziwcie się jednak, gdy w głównej mierze przeczytacie o piłkarzach dopiero prosperujących, czy grających na wcale nie tak wysokich stopniach rozgrywkowych w kraju.

MATEUSZ STĄPORSKI 

Nazwisko chyba całkiem znajome i nie ma w tym żadnego przypadku. Mateusz jest bratem Przemka, który w Siarce zagrał w 190 spotkaniach, podczas to których zdobył 43 bramki. „Kłamca” Siarkę reprezentował w nieszczególnie chlubnych dla klubu sezonach, ale na pewno napisał tu swoją historię. Po opuszczeniu Siarki grał głównie w klubach okręgowych. Jego brat – podobnie jak on – był ofensywnym zawodnikiem i grał w juniorach naszej drużyny, ale zdecydował się przejść do jednej z prawdopodobnie lepszych szkółek w kraju – UKS-u SMS Łódź. W samej ekstraklasie jest wielu piłkarzy wyszkolonych w łódzkim klubie, chyba najbardziej popularnym ich wychowankiem jest Karol Świderski, czy Mateusz Cetnarski. W młodszych grupach wiekowych w SMS-ie przewinął się też wielki talent z Liverpoolu – Mateusz Musiałowski. Obecnie w Siarce mamy nawet dwóch piłkarzy z przeszłością w UKS-ie – Pawła Mroza i Leonarda Zmarzlika. Przejdźmy jednak do rzeczy. Stąporski jeszcze zanim zaczął grać w seniorskim futbolu już raczej nie wiązał przyszłości z Tarnobrzegiem. Z Łodzi trafił do Zdroju Ciechocinek, występującego wówczas w 3 lidze. Był to na dobrą sprawę pierwszy sezon w seniorskiej piłce dla Mateusza – zdobył w nim 4 bramki. Po roku spędzonym w 3 lidze przeniósł się do GKS-u Bełchatów. Ale nie do pierwszego zespołu, a do rówieśników grających wówczas w Młodej Ekstraklasie. Stąporski w sezonie 2007/08 zdobył gola w meczu z Polonią Bytom, a jego GKS zakończył sezon na 5 miejscu w ME. Razem ze Stąporskim w składzie grał wówczas wspomniany wcześniej Cetnarski, Dawid Nowak (8 meczów w reprezentacji), czy Maciej Dąbrowski (179 meczów w ekstraklasie). Stąporski w kolejnych dwóch sezonach Młodej Ekstraklasy ustrzelił łącznie 9 bramek będąc za każdym razem w czołówce strzelców GKS-u Bełchatów. Tarnobrzeżanin przez 3 lata gry w GKS-ie spotykał się na jednej murawie z Klichem, Glikiem, Wawrzyniakiem, Małeckim, Rybusem, Sobiechem, Świerczokiem – a to w zasadzie tylko część popularnych w kraju zawodników, z którymi przetarł się na jednej murawie Stąporski. Niestety w barwach GKS-u w tej prawdziwej ekstraklasie nie zadebiutował. Dobrymi występami na tle rówieśników nasz wychowanek zapracował sobie na transfer do pierwszoligowej Floty Świnoujście, w której podczas rundy jesiennej zagrał 5 razy i wrócił do SMS-u Łódź, z którego to od razu trafił do KSZO. W Ostrowcu również długo miejsca nie zagrzał i przeszedł do grającego w ekstraklasie ŁKS-u. No, 7 klubów w wieku 23 lat to całkiem niezły dorobek. Na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w kraju Stąporski zadebiutował w meczu z Polonią Warszawa. Wszedł na 15 minut za Macieja Iwańskiego. Niestety, pierwszy pobyt Stąporskiego w ekstraklasie zakończył się spadkiem. Ale już sezon na zapleczu był dla Mateusza bardzo udany. Zdobył bramkę w meczu Pucharu Polski z Górnikiem Wałbrzych, a w rundzie jesiennej zdobył 3 gole (dublet z Sandecją i gol z Zawiszą), a także zanotował 2 asysty (z Flotą Świnoujście i Termalicą). Zaowocowało to kolejnym transferem – wiosnę bohater tego akapitu spędził w Koronie Kielce, która wcześniejszy sezon zakończyła na 5 miejscu w ekstraklasie. W Kielcach spędził 2 – lekko mówiąc – niezbyt udane rundy – 14 występów, 0 bramek i 0 asyst co nie jest chyba najlepszym dorobkiem jak na ofensywnego gracza. Utrzymał jednak swoje nazwisko na poziomie ekstraklasy – trafił do Podbeskidzia przed rundą wiosenną sezonu 2013/14 i udało mu się zdobyć bramkę przeciwko byłemu klubowi w Kielcach. Był to jednak przegrany mecz przez Podbeskidzie 2:3. Po średnim sezonie na poziomie ekstraklasy zdecydował się na bardzo egzotyczny ruch – trafił do 2 ligi izraelskiej, konkretniej do klubu Ironi Tybieriada, z którym spadł, po czym przeniósł się do rumuńskiej Glorii Buzau, w której zagrał 4 mecze i na tym zakończył się jego bilans zagraniczny. Pół roku był przez pracy. Wrócił do Polski, gdzie testowany był przez Pogoń Siedlce, lecz ostatecznie trafił do Radomiaka grającego wtedy w 2 lidze. W sezonie 2016/17 zdobył 4 bramki, a jesień 17/18 spędził już u naszego największego rywala – w Stali Stalowa Wola. W 16 meczach do siatki rywala trafiał trzykrotnie, zagrał też wreszcie przy AN2 – w wygranych przez Siarkę derbach 2:1. W Tarnobrzegu zagrał jeszcze raz – w koszulce Elany, wszedł na 14 minut. Toruński klub był jego ostatnim w profesjonalnej karierze, Stąporski obecnie występuje w LZS-ie Justynów. Tarnobrzeżanin łącznie dobił do 29 występów w ekstraklasie.

MATEUSZ CHMIELOWIEC 

W tym przypadku wrócimy do teraźniejszości. Mateusz również pierwsze piłkarskie kroki stawiał w Siarce. To tutaj się wychował i grał w młodzieżowych drużynach naszego klubu. Gdy miał 13 lat zdecydował się zrobić krok do przodu i rozwijał się już pod okiem trenerów w Stali Mielec, gdzie grał w juniorach, a później rezerwach klubu. Zresztą nie jest powiedziane, że Chmielowiec nie może liczyć na przyszłość przy Solskiego, gdyż latem 2022 roku wróci do rezerw Stali i wtedy podejmie kolejne decyzje co do swojej kariery. Defensywny pomocnik, tudzież środkowy obrońca raz miał okazję zmierzyć się z Siarką – był to mecz w poprzednim sezonie, wygrany przez nasz zespół 1:0 po bramce Sulkowskiego z karnego. W Wiśle Mateusz zagrał w każdym meczu rundy wiosennej zeszłego sezonu. Obecnie występuje on w 15 zespole 3 ligi grupy 3 – MKS-ie Kluczbork. W tym sezonie nie zagrał w tylko 2 spotkaniach i – co ciekawe – udało mu się nawet rywalizować z Łukaszem Piszczkiem, który gra w liderującym LKS-ie Goczałkowice Zdrój. Był to mecz, w którym MKS zmarnował kilka spektakularnych okazji i ostatecznie rywale zwyciężyli 1:0 po rzucie karnym w końcówce spotkania, który został podyktowany za zagranie ręką… właśnie Chmielowca. Na bramkę jedenastkę zamienił również nie byle kto – Piotr Ćwielong, który znany jest nie tylko ze słynnego wywiadu, ale też ze 163 występów na poziomie ekstraklasy. Co ciekawe, Chmielowiec uczęszczał do słynnej „trójki” w Tarnobrzegu, a jego kolegą z drużyny szkolnej był… Jan Kozłowski, o którym za chwilę.

JAN KOZŁOWSKI

Janek jest synem legendy naszego klubu – Michała Kozłowskiego, który w Siarce zagrał 305 meczów. Młody piłkarz przeszedł w miarę podobną drogę co jego szkolny kolega, o którym pisałem wyżej. Obaj z juniorów tarnobrzeskiej drużyny przenieśli się do Stali Mielec w podobnym okresie i w tym samym okienku odeszli z rezerw Stali na wypożyczenia. Jak pisałem – Chmielowiec do Wisły, a Kozłowski do Wisłoki. Rozbieżność w piłkarskiej karierze obu zawodników nadarzyła się rok temu, gdyż dębicki klub zdecydował się wykupić Kozłowskiego, który na Solskiego w najbliższym czasie raczej nie wróci – w przeciwieństwie do Chmielowca, gdyż ten wciąż formalnie jest piłkarzem Stali. Mało powiązań między dwoma graczami ? No to doszukałem się kolejnego. Kozłowski w barwach Wisłoki zdobył 3 bramki i zanotował 3 asysty. Pierwszą bramkę strzelił bezpośrednio z rzutu wolnego w meczu z Wisłą Sandomierz, który został podyktowany za… faul Chmielowca. Ale może skupmy się już stricte na Janku. Obrońca w Wisłoce zagrał 35 razy. 34 mecze w lidze, jeden w Pucharze Polski – przeciwko Świtowi Skolwin (porażka po rzutach karnych, choć Kozłowski jedenastkę egzekwował skutecznie). Kozłowski przeciwko Siarce zagrał we wszystkich możliwych meczach. Zresztą w meczu z Siarką debiutował – początek rundy wiosennej zeszłego sezonu, porażka Siarki w Dębicy aż 1:4. Gorzej na pewno defensor wspomina powrót do Tarnobrzega na inaugurację tego sezonu, gdyż opuścił boisko w 70 minucie i był poniekąd zamieszany w pierwszą bramkę dla Siarki. Zagrał też w ostatnim spotkaniu w tym roku – zremisowanym 0:0. Młodzieżowiec w swojej karierze był trzykrotnie powoływany do reprezentacji Polski U-15, a ostatnio był testowany przez drugoligowy Sokół Ostróda i niewykluczone, że zimą zmieni otoczenie.

OSKAR POTOCZNY

Pochodzący ze Skopania piłkarz jest rówieśnikiem Chmielowca i Kozłowskiego. Karierę zaczynał w juniorach rodzinnego Wisanu Skopanie i mając 13 lat przeniósł się do młodzieżowych grup naszego klubu. U nas spędził rok i trafił w tym samym momencie co Kozłowski do Stali Mielec, jednak przeszedł zupełnie inną drogę. 2 lata trenował w Mielcu i został wypatrzony przez Akademię Piłkarską Pogoni Szczecin, gdzie przeszedł. Tam przeszedł też przez grupy juniorskie, a potem rezerwy Pogoni. Z pewnością nie raz trenował z Kacprem Kozłowskim. W sezonie 2019/20 grał w CLJ i w 15 meczach zdobył aż 5 bramek grając głównie na środku obrony. Był powoływany do reprezentacji Polski U-17, nie tak dawno testowany przez Chojniczankę, czy Termalicę. Obecnie gra we wspomnianym Świcie Skolwin. W ubiegłym sezonie zanotował 3 asysty, obecnie jest wciąż istotnym dla Świtu piłkarzem. Zagrał cały mecz z Wisłoką w Pucharze Polski, a nawet zameldował się na ostatni kwadrans w meczu z aktualnym Mistrzem Polski – Legią Warszawa. Podobnie jak Chmielowiec i Kozłowski, ma 19 lat.

MICHAŁ WALSKI

Potoczny nie jest jedynym zawodnikiem, który zdecydował się na drogę Siarka-Stal-Pogoń. Pierwsze szlaki przetarł Michał Walski, który dokonał tego znacznie wcześniej. Z Siarki do Mielca przeniósł się w 2009 roku, mając 12 lat. 3 lata później wciąż będąc młodziutkim piłkarzem łapał już minuty w trzecioligowej wówczas Stali Mielec, pod wodzą Włodzimierza Gąsiora. Jako szesnastolatek wylądował w Pogoni Szczecin, choć był też temat Lecha Poznań, czy Legii Warszawa. Był to transfer raczej pod Centralną Ligę Juniorów, ale Walskiemu i tak udało się zadebiutować w ekstraklasie. Wyszedł w pierwszym składzie na mecz z Zawiszą Bydgoszcz mając 16, co uczyniło go na tamtą chwilę jednym z najmłodszych debiutantów w historii ekstraklasy. Licznik jego występów na najwyższym szczeblu w kraju konsekwentnie wzrastał – w sezonie 2013/14 meczów Walski zagrał 4, po kolejnym roku miał ich już 10 (w tym np. w wyjściowym składzie z Legią, czy Lechem). Najbardziej udany był chyba dla niego sezon 2015/16, kiedy to spory potencjał w młodzieżowcu zauważył trener Czesław Michniewicz i nie bał się na niego stawiać. Miejmy jednak na uwadze wciąż to, że Michał był absolutnie kluczowym piłkarzem dla juniorów starszych Pogoni. W 2016 roku razem z kolegami doszedł do finału CLJ. Rywalem Portowców była Legia Warszawa – był to system mecz+rewanż. Pierwsze spotkanie odbyło się na Łazienkowskiej i… Walski otworzył wynik meczu! Pogoń wygrała wówczas 2:0, ale niestety w rewanżu uległa Legionistom aż 2:5. Mimo to 2 asysty zanotował bohater tego akapitu. W składzie Legii grał wówczas Szymański, Majecki, Michalak, Wieteska, czy Hołownia więc zadanie należało do tych ekstremalnie trudnych. Czasy CLJ-tki dla Michała pokrywały się też z grą z orzełkiem na piersi w młodzieżowych reprezentacjach Polski, których przez dobre kilka lat Michał był częścią. Raz nawet zdobył piękną bramkę przeciwko Anglikom z dalekiej odległości z rzutu wolnego. Bramkarzem Synów Albionu był wtedy Freddie Woodman, który w tym sezonie Premier League wychodził w pierwszym składzie Newcastle na mecz z np. Manchesterem United. W tym samym meczu grał też m.in. Ainsley Maitland-Niles, czy Marcus Rashford. Tarnobrzeżanin w młodzieżowych reprezentacjach zagrał łącznie ponad 15 razy. Niestety czasy po Pogoni nie były dla niego najlepsze. Przeniósł się do Ruchu Chorzów, gdzie – jak myślał – miał dostać więcej szans gry w ekstraklasie, a łącznie było ich tylko 5. Dodatkowo Ruch miał spore problemy z wypłacalnością i spadł z ligi. W 1 lidze Walski stał się już czołową postacią, zdobył 3 bramki, dołożył 2 asysty. Przypomnę tylko, że Michał gra raczej na pozycji nr 6/8. Zagrał w 25 spotkaniach, ale koszmar Ruchu trwał dalej. Klub rok po roku zaliczył 2 spadki, a Walski był tego częścią. Sezon 2018/19 znów był fatalny w skutkach dla Chorzowian. Walski zagrał w 27 meczach i zanotował zbliżone liczby do tych z poprzedniego sezonu. Zagrał nawet pełne spotkanie przy AN2 – w pierwszej kolejce sezonu. Siarce udało się wówczas wygrać 1:0 po golu Radulja. W meczu rewanżowym zwyciężył Ruch, a Michał zanotował asystę przy bramce naszego największego killera – Piotra Giela, który w 7 meczach przeciwko nam zdobył 11 goli. Sezon zakończył się zarówno dla Ruchu, jak i Siarki bardzo źle. Oba zespoły spadły z ligi, dla naszego wychowanka był to już 3 z rzędu spadek. Przeniósł się po sezonie do pierwszoligowej Sandecji, gdzie stał się z miejsca ważnym piłkarzem i takim jest do dziś. W poprzednim sezonie Sandecja dość długo była jedną z drużyn typowanych do spadku (takie tezy można było głosić jesienią, na wiosnę podopieczni Dariusza Dudka zanotowali kosmiczną serię wygranych z rzędu meczów) i gdy kampanię udało się zakończyć bezpiecznie nad kreską, Walski otrzymał pamiątkową statuetkę w ramach żartu od chłopaków z drużyny, gdyż 4 spadek w 5 lat był przez moment dość realny. Nieco życzeniowy, ale też jak najbardziej realny jest ewentualny powrót pomocnika do ekstraklasy, gdyż od dłuższego czasu piłkarz prezentuje się solidnie na poziomie 1 ligi. W piłkę grał też jego tata Sławomir, który podczas kariery reprezentował m.in. Siarkę, czy Błękitnych Kielce.

MIROSŁAW MYŚLIŃSKI 

Tutaj przykład będzie troszkę na wyrost, ale mimo to warto go poruszyć, bo raczej nikt nie kojarzy Mirka na tyle dobrze z Tarnobrzegiem. Myśliński wprawdzie urodził się w Kunicach Żarskich (oddalone ponad 600 km od Tarnobrzega), ale jest wychowankiem naszego zespołu. Otwierając sobie stare wydania gazety „Siarka” ciężko w rubryce wyników juniorów nie znaleźć jego nazwiska, to na nim spoczywał obowiązek ciągnięcia swoich rówieśników do przodu. Minął się jednak troszkę z generacją juniorów starszych, którzy w 1979 zdobyli srebro na MP juniorów (można przeczytać o tym tekst na stronie „Historyczny Sukces”). Myśliński był wówczas jeszcze za młody i jako junior w Tarnobrzegu szczególnych sukcesów nie osiągnął. I tutaj właśnie następuje troszkę kolizja meritum tekstu z postacią Myślińskiego. Mirek zadebiutował w Siarce, ale jako że już nigdy tu nie wrócił, grał dość krótko i raczej nie jest kojarzony szczególnie z naszym miastem to postanowiłem zamieścić go w tym tekście jako swego rodzaju wyjątek. Myśliński do drużyny seniorów został włączony przed sezonem 1981/82, miał wtedy 18 lat i w zasadzie z miejsca stanowił ważny element drużyny. Siarka ten sezon skończyła na 3 miejscu, do awansu zabrakło niewiele. Upragnioną promocję do 2 ligi udało się dopiero uzyskać w sezonie 1988/89. Myśliński po sezonie 1981/82 przebywał na zgrupowaniu młodzieżowej reprezentacji Polski, na które jeździł dość często w swojej młodzieńczej karierze. Jak wspomina na forum Widzewa, będąc wtedy na kadrze podpisał dwie wstępne umowy od Widzewa i Lecha Poznań. To, gdzie trafi zależało od dogadania się Siarki z wyżej wymienionymi ekipami. Okazało się, że w tajemnicy delegacja łódzkiego klubu w Tarnobrzegu zjawiła się już znacznie wcześniej i dogadała z Siarką. Choć w tym samym okresie Myśliński był już w drodze do Poznania. Finalnie jednak wyścig o pomocnika wygrał Widzew i raczej tego nie żałuje. Nasz wychowanek w Widzewie spędził 9 lat, był też chwilę w ŁKS-ie i Śląsku Wrocław, a karierę zakończył w 2004 roku w Starcie Brzeziny. W Czerwonych święcił swoje największe sukcesy, gdzie wygrał Puchar Polski i grał w europejskich pucharach. W Europie doszedł aż do półfinału Pucharu Europy. Mierzył się z Juventusem, Rapidem Wiedeń, Eintrachtem Frankfurt, strzelił fantastyczną bramkę w meczu z Borussią Monchengladbach, a piłki po jego strzale na Anfield – według słynnej anegdoty – szukają do dziś. Dzielił szatnie z jednymi z największych polskich piłkarzy w tamtych latach, a nawiązując do czasów młodzieżówki – w 1983 roku razem z rówieśnikami zdobył brązowy medal na Mistrzostwach Świata. Obecnie ma własną restaurację i wciąż mieszka w Łodzi.

 

Mateusz Pitra