Jak grali ex-Siarkowcy ? Przegląd tygodnia #12.
Dzisiejszy przegląd będzie przedostatnim w bieżącym sezonie. Sezonie, który przyniósł nam niemalże na każdym poziomie rozgrywkowym w Polsce sporo emocji, a jak doskonale wiemy jeszcze może przynieść. Już dziś o godzinie 12:00 rozegrana zostanie cała kolejka 2 ligi, w której wciąż nie wyjaśniło się jakie drużyny spadną z ligi (poza Bytovią), a także kto powalczy o awans w barażach. Dzień później rozstrzygnięcia nadejdą również na zapleczu ekstraklasy i tam sprawa wygląda o tyle ciekawie, że wciąż nie wiemy kto bezpośrednio zagra w ekstraklasie, a kto o awans powalczy w barażach. Najpierw jednak o minionej kolejce w zarówno pierwszej, jak i drugiej lidze gdyż nasi byli zawodnicy zostawili nam spore pole do popisu.
I LIGA
Na zapleczu w ostatniej kolejce dowiedzieliśmy się już kto spadnie, poznaliśmy nowego lidera, a do przełamania doszło w drużynie z Łęcznej w kluczowym momencie sezonu. Choć wartych podkreślenia wydarzeń jest jeszcze więcej. Zacznijmy od sobotniego, arcyważnego meczu pomiędzy Arką Gdynia, a Radomiakiem Radom. Dzięki porażce Termalici dzień wcześniej Radomiak mógł wysunąć się na prowadzenie w wyścigu do ekstraklasy. Choć Arka jest pewna startu w barażach i nie ma szans na bezpośredni awans, to jednak wciąż trwa walka o 4, premiujące domowe spotkanie w play-offach miejsce, więc zadanie dla podopiecznych Dariusza Banasika nie było łatwe. To właśnie Gdynianie lepiej weszli w to spotkanie i Radomiaka przy życiu utrzymywał Mateusz Kochalski dwa razy fantastycznie ratując zespół przed utratą bramki. Pierwszą bramkę w tym meczu oglądaliśmy w 35 minucie, kiedy to bezpańską piłkę na szesnastym metrze zgarnął Damian Gąska i po nieco pechowej interwencji Kajzera futbolówka wylądowała w siatce. Radomiak więc był na prowadzeniu, a biorąc pod uwagę sytuację ligową stało się jasnym, że ciężko będzie Arce ten rezultat odwrócić. Druga połowa początkowo nie przyniosła nam aż tylu emocji, ale do punktu kulminacyjnego doszło w 69 minucie. Wówczas bramkę dla gości zdobył Karol Angielski i tak naprawdę było już pozamiatane. Mimo to Arka mogła w tym spotkaniu zdobyć chociaż jeden punkt, gdyż po świetnych interwencjach Kochalskiego w późniejszym etapie meczu na drodze do zdobycia bramki stawał słupek. Należy jeszcze odnotować kolejne minuty Mikity, który nawet 60 sekund po pojawieniu się na murawie obejrzał żółtą kartkę. Tak samo istotnym spotkaniem było starcie między GKS-em Bełchatów, a imiennikiem z Jastrzębia. Choć tutaj oczywiście zaglądamy w niższe rejony tabeli, a właściwie to na jej samo dno. Piłkarze z Bełchatowa znajdowali się w krytycznej sytuacji i potrzebowali zwycięstwa w dwóch ostatnich kolejkach, a także liczenia na porażki innych zagrożonych degradacją drużyn. Niestety dla gospodarzy wszystko wyjaśniło się już w minionej serii gier. Brunatni przegrali z GKS-em Jastrzębie 0:2, czym samym goście w składzie z Dawidem Witkowskim utrzymali się w lidze. Jeśli chodzi o Witkowskiego, to w minionej kolejce wrócił do składu i rozegrał pełny wymiar czasowy. Równolegle rozgrywano mecz niemalże pewnej utrzymania Resovii z Chrobrym Głogów, który grał już o nic. W wyjściowym składzie Pasów wyszedł Kubowicz i Wróbel, a znów mecz na ławce spędził Karol Dybowski. Podopieczni Radosława Mroczkowskiego, który zresztą w Rzeszowie pozostanie na dłużej wygrali 1:0, choć w zasadzie poza akcją bramkową nie stworzyli sobie nic więcej. Gola dla gospodarzy zdobył Gracjan Jaroch, któremu przy trafieniu asystował dwukrotnie wypożyczany do Siarki napastnik – Jakub Wróbel. Warto jeszcze odnotować, że tym zwycięstwem Resovia przypieczętowała swoje utrzymanie za co należy się spory szacunek, gdyż jak pamiętamy zimowali oni na ostatnim miejscu w tabeli. W niedzielę o 12:40 byliśmy świadkami dwóch bardzo ważnych spotkań. Pierwsze z nich to mecz pomiędzy Zagłębiem Sosnowiec, a Górnikiem Łęczna. Nie zagrał w nim Marcin Stromecki, więc o tym meczu będzie nieco mniej. Podopieczni Kamila Kieresia wygrali 1:0 po bramce Midzierskiego w 6 minucie, czym samym przerwali serię 9 meczów bez zwycięstwa i wciąż okupują 6 miejsce w tabeli. Przenosimy się już do Opola, gdzie doszło do prawdziwego show, a swój znaczący wkład w tym spotkaniu miał Kargulewicz, choć rozpoczął ten mecz na ławce. Mimo, iż od pierwszych minut działo się całkiem sporo to ciężko było przewidzieć, że w całym spotkaniu padnie aż 6 bramek biorąc pod uwagę fakt, że do 35 minuty było 0:0. Wtedy to idealną piłką obsłużony został Sebastian Steblecki i dał Tyszanom prowadzenie w arcytrudnym meczu. Dodajmy, że Odra wciąż gra o baraże, a GKS w przypadku braku zwycięstwa pożegnałby się z walką o bezpośredni awans do ekstraklasy, więc mecz ten miał kolosalną wagę w kontekście układu ligowej tabeli. 5 minut po bramce Stebleckiego bardzo pechowo piłkę do własnej siatki skierował Bartosz Szeliga, od którego futbolówka odbiła się po zagraniu Tabisia i zrobiło się 1:1. Na drugą połowę trener Derbin zdecydował się wpuścić Kargula i tej zmiany na pewno nie pożałował. W 60 minucie Gieksa wyszła na prowadzenie po bramce Jakub Piątka, który dobił jedynie piłkę do pustej bramki. Był to jednak niezwykle ważny gol. 9 minut później przebojowo skrzydłem ruszył Kargulewicz i świetnym podaniem asystował przy bramce Bartosza Biela. Wówczas stało się jasne, że ciężko by GKS wypuścił prowadzenie z rąk. W 88 minucie znów na przebój, tym razem z lewego skrzydła ruszył Kargul, minął trzech rywali i zdobył swoją trzecią w tym sezonie bramkę. Dodajmy jeszcze, że ten gol został uznany za najładniejszego gola kolejki w Fortuna 1 lidze. Gospodarzy w doliczonym czasie gry dobił jeszcze Maciej Mańka, a po tym spektakularnym zwycięstwie GKS wciąż ma szanse na bezpośredni awans do ekstraklasy. Kolejkę zamykały nam derby małopolski pomiędzy Sandecją, a Puszczą. W drużynie Dariusza Dudka znów w pierwszym składzie zagrał Michał Walski, zaś trener Tułacz dopiero w 75 minucie wpuścił jedynego dostępnego byłego piłkarza Siarki w kadrze meczowej Puszczy – Marcina Stefanika. W 65 minucie piłkarze z Nowego Sącza wyszli na prowadzenie po strzale Kuźmy, a w 87 minucie zrobiło się już 2:0. Ostatecznie Puszcza strzeliła jeszcze bramkę w ostatniej akcji meczu, ale i tak była to ósma z rzędu porażka piłkarzy z Niepołomic i 11 z rzędu mecz bez wygranej. Jest to naprawdę poważny sygnał dla działaczy małopolskiego klubu, w którym trzeba przeprowadzić kilka zmian w nadchodzącym okienku transferowym biorąc pod uwagę aktualny kryzys.
II LIGA
Na tym szczeblu również dzieje się naprawdę dużo i w walkę o utrzymanie zamieszane jest 5 klubów, zaś o 6 miejsce powalczą jeszcze 3 drużyny. Tydzień temu byliśmy świadkami spotkania, w którym spotkały się obie drużyny walczące o dwa inne, przytoczone wyżej cele. Na własnym stadionie Znicz Pruszków podejmował KKS Kalisz, który mógł zapewnić sobie przy ewentualnym zwycięstwie miejsce w barażach. Piłkarze Znicza zaś potrzebowali punktów, gdyż ich sytuacja jest wciąż mocno niepewna, jednak co najważniejsze – wszystko mają w swoich nogach. Jak wiadomo w drużynie gości gra Tunkiewicz i Waleńcik, aczkolwiek na to spotkanie obaj znaleźli się poza kadrą meczową. Pewnym punktem zespołu Znicza jest zaś Marcin Bochenek, który znów rozegrał pełne 90 minut na prawej obronie i zresztą Znicz największe zagrożenie stworzył sobie właśnie po jego wrzutkach. Były to jednak akcje, po których ciężko było o bramkę i wszystko wyjaśniło się jeszcze w 1 połowie. Otwierającą wynik meczu bramkę zdobył Nestor Gordillo, który ma fenomenalną wiosnę, a chwilę później bardzo pechowo piłkę do własnej bramki skierował Wichtowski. Podobne starcie czekało nas w Grudziądzu. Miejscowa Olimpia znalazła się w strefie spadkowej, zaś Wigry mają już zapewnioną czwartą pozycję w tabeli. Po obu stronach mieliśmy swojego przedstawiciela. W drużynie gospodarzy 90 minut zagrał ich kapitan – Piotr Witasik, zaś jego największym rywalem był napastnik Wigier – Michał Żebrakowski. Michał zresztą w pierwszej połowie stanął przed wyśmienitą sytuacją dla napastnika, jednak minimalnie chybił. Bramkę zdobył drugi z byłych Siarkowców, czyli wspomniany Piotr Witasik, który przepięknym uderzeniem z dystansu dał Olimpii remis. Potem na podobną decyzję zdecydował się Graczyk i zrobiło się już 2:1 dla Olimpii, która przy takim obrocie spraw znajdowała się poza strefą spadkową. Niestety w 89 minucie goście doprowadzili do wyrównania i dziś w Grudziądzu wciąż będzie bardzo nerwowo. Bramkę dla swojej drużyny zdobył również inny z naszych byłych piłkarz – Krzysztof Ropski, który przypieczętował piękny comeback Motoru w meczu z Pogonią Siedlce. Choć Pogoń do 57 minuty wygrywała 3:0, to Motor zdołał doprowadzić do wyrównania. Dwie bramki z karnego zdobył Swędrowski, a do wyrównania doprowadził właśnie Ropski, który chwilę wcześniej zameldował się na boisku. Kolejkę kończyliśmy w Katowicach, gdzie miejscowy GKS wygrał 4:1 ze Stalą Rzeszów i wreszcie awansował do 1 ligi. Hat-trickiem popisał się Arkadiusz Woźniak, a boisko po pierwszej połowie opuścił Sylwestrzak. W Rzeszowie wciąż nerwowo, gdyż celem przed sezonem był awans, a obecnie Stal jest na przegranej pozycji w kontekście dającego baraże miejsca.
Mateusz P.