shopping-bag 0
Ilość : 0
Razem : 0,00 
Zobacz koszyk Zamówienie

Bolesna porażka

Bramki, kontrowersje, heroizm… ostatni mecz z KKS-em Kalisz miał w zasadzie wszystko. Niestety do tego, by było to spotkanie idealne, mające szanse zapisać się złotymi zgłoskami na kartach historii klubu zabrakło naprawdę niewiele.

Pierwsze 5 minut było raczej dość spokojne, ale zwiastowały nam na pewno niezły mecz. Już na podstawie wyjściowego składu można było się domyślać, że Siarkowcy absolutnie nie będą skupiać się przede wszystkim na defensywie, tylko też będą szukać w tym meczu swoich okazji. Pierwszą z nich miał z rzutu wolnego Hrnciar, ale uderzył obok lewego słupka bramkarza. Później z podobnego dystansu, tylko z drugiej strony pola karnego znów mieliśmy stały fragment gry i tym razem Bartosz Sulkowski zdecydował się na posłanie dośrodkowania w pole karne KKS-u. Nasz kapitan posłał bardzo dobrą piłkę, jednak minimalnie minęła się ona z naszymi zawodnikami. Niestety w 8 minucie sprawy się zaczęły komplikować. Najpierw żółtą kartkę za wstrzymywanie gry bramkarzowi gości obejrzał Lewicki, a kilkadziesiąt sekund później KKS po bramce z rzutu rożnego objął prowadzenie. To trafienie zbudowało piłkarzy Tarachulskiego, którzy ewidentnie poczuli krew i zaczęli przejmować inicjatywę. Pomógł im w tym jeszcze fakt, że w 20 minucie Lewicki za bezmyślny faul na środku boiska obejrzał drugą żółtą, w konsekwencji czerwoną kartkę. Później jednak mecz się nieco wyrównał, ale żadna z drużyn nie była w stanie skonstruować groźnej akcji. Aż do 45 minuty, gdy sędzia Marciniak odgwizdał rzut karny dla gości po ręce Kwaśniewskiego. Bramka do szatni mogła nas już pozbawić złudzeń, bo trudno by było odrobić dwubramkową stratę grając w osłabieniu. Do piłki podszedł Piotr Giel, uderzył w prawą stronę bramki po ziemi, ale zrobił to w zasięgu dla Pietrygi, który fantastycznie obronił jedenastkę. Był to więc promyk nadziei przed drugą częścią meczu.

Na drugą połowę trener Becella przeprowadził aż 4 zmiany. Pojawił się Cichocki, Kaliniec, Adamek i Mróz. Druga połowa przebiegała dość podobnie, jak końcówka pierwszej. Żadna z drużyn nie była w stanie sobie wykreować dogodnej sytuacji, ale to na pewno bardziej martwiło trenera gości, gdyż to Siarkowcy grali w osłabieniu. Pierwszą bardzo dobrą okazję mieliśmy my w okolicach 60 minuty. Ściął z piłką do środka boiska Cichocki, uderzył mocno w dolny róg bramki, piłkę sparować musiał do boku golkiper gości, a tam pojawił się Oleksandr Yatsenko, który niestety zmarnował znakomitą okazję do wyrównania. Mógł to lepiej wykończyć, lub wystawić piłkę do pustej bramki Adamkowi, lub Mrozowi, a niestety jego próba strzału była dość nieudana. W 65 minucie sprawy zaczęły się komplikować jeszcze bardziej. Bezpośrednio do szatni z czerwoną kartką wyrzucony został Piotr Pietryga za zatrzymanie przeciwnika przed obrębem szesnastki, co wzbudziło kontrowersje tak samo zresztą, jak wiele innych decyzji sędziego w tym meczu. Boisko opuścił Yatsenko, a wszedł na nie debiutant, nasz wychowanek – Kuba Jędrychowski. W 80 minucie wreszcie dopięliśmy swego, co spowodowało euforyczną radość na trybunach. Piłkę z rożnego wrzucił Cichocki, zgrał ją Bierzało i z najbliższej odległości futbolówkę do siatki skierował Marcin Stefanik. Pomimo gry w niedowadze dwóch zawodników, udało nam się zdobyć bramkę wyrównującą. Ale piłkarzom trenera Becelli nie było mało, chcieli w tym meczu pójść po pełną pulę. I objęcia prowadzenia byliśmy zresztą bardzo blisko. Ze znakomitą dwójkową akcją wyszedł Paweł Mróz i Kamil Adamek, którzy znaleźli się w sytuacji oko w oko z bramkarzem gości i pewnie wykończyli by tę sytuację, jednak bardzo wątpliwego spalonego odgwizdał sędzia liniowy. I to zemściło się na nas w 96 minucie, gdy po rzucie rożnym goście znów wyszli na prowadzenie, tym razem niestety zadając ostateczny cios w meczu. Jeszcze w samej końcówce popchnięty w polu karnym gości został Mróz, ale nie wziął tego pod uwagę sędzia.

Ostatecznie przegraliśmy 1:2 po bardzo heroicznej walce i niezwykle nieszczęśliwym finiszu. W obliczu tylu kontrowersji, wielu emocji, tylu zdarzeń o których można wspomnieć byliśmy bardzo blisko sukcesu. Niestety, piłka bywa niezwykle bolesna. I taka też była w naszym wypadku.

BRAMKI: Stefanik 80′ – Kendzia 8′, Wilczyński 96′

SKŁAD: Pietryga – Bieniarz, Bierzało, Stefanik – Kwaśniewski, Tyl (Kaliniec), Hrnciar (Mróz), Sulkowski (Cichocki) – Yatsenko (Jędrychowski), Lewicki, Agudo (Adamek).