shopping-bag 0
Ilość : 0
Razem : 0,00 
Zobacz koszyk Zamówienie

Wywiad z Jankiem Grzesikiem.

Janek w Siarce zagrał przez 2,5 roku w 78 meczach, w których to zdobył 5 bramek i dołożył 11 asyst (2 bramki w Pucharze Polski).

  1.  Na początek ustalmy jedną rzecz. Zwracać się do Ciebie Janek, czy Joao co jest chyba bardziej z tobą identyfikowane? 

Ksywka Joao była dość często używana w mediach, mniej więcej od momentu gdy Janek zaczął występować czasem wyżej, na skrzydle.

–  Akurat nie tak dawno urodził mi się syn i również były zapytania, czy będzie wersja polska – Leon, czy jednak Leo (śmiech). Ja jednak wolę tę polską i tego samego się trzymam w kontekście swojego imienia.

  1. Rozmawiałem ostatnio z Dawidem Kubowiczem, który na pytanie o największego pracusia w Siarce wskazał Ciebie. Do miejsca, w którym jesteś doszedłeś dzięki ciężkiej pracy, czy jednak talent był kluczem?

– Przede wszystkim to jestem zaskoczony, że „Kubo” akurat o mnie tak powiedział, ale chyba tak było. Umiejętności są ważne, ale na pierwszym miejscu zawsze była i będzie praca. Spotkałem w przeciągu swojej kariery (nie boję się tak mówić, skoro mogę żyć z grania w piłkę) wielu zawodników i zazwyczaj odpadają ci, którzy nie poświęcają się w pełni swojemu zawodowi. Praca w piłce tak, jak i w życiu jest najważniejsza.

  1. Trafiłeś do Siarki zimą, z Nadwiślanu Góra. Jakie były kulisy transferu? Kontaktowałeś się z kimś wcześniej o tym jak się gra w Tarnobrzegu? 

Janek przed transferem do Siarki grał w jednej drużynie z Pogorzelcem, Stromeckim, Bochenkiem i Parobczykiem, którzy później wylądowali w Tarnobrzegu.

– Z tego co słyszałem to Siarka miała mnie na oku już wcześniej i temat był już w obiegu. Na wieść o ofercie z Siarki pojechałem do Tarnobrzega na testy by podpisać potencjalny kontrakt. Zagrałem w sparingu z Puszczą, który przegraliśmy aż 0:4, a ja byłem obrońcą, więc sądząc po wyniku nie sądziłem że z tego transferu coś wyjdzie. Mimo to trener Gąsior musiał coś we mnie zauważyć, skoro sparing nie zadecydował o mojej przyszłości w Siarce. Co do kulis, to nie kontaktowałem się zupełnie z nikim, dopiero będąc już w klubie złapałem kontakt z Radkiem Sylwestrzakiem, z którym poznaliśmy się gdy był na testach w Nadwiślanie, ale zobaczył co się dzieje w klubie i nie zdecydował się na transfer.

  1. Debiutowałeś od razu w derbach (zwycięstwo 1:0 po bramce Stępnia z karnego). Był stresik? Dostawałeś jakieś sygnały od kolegów, czy klubu jakiej rangi jest ten mecz? 

– Kurcze, szczerze to nawet nie wiedziałem że debiutowałem w derbach. Bardziej ze względu na adopcję psiaka po meczu, czerwoną kartkę Stefana i porażkę po bramce w 90 minucie pamiętałem mecz z Błękitnymi (był 2 kolejki później). Dlatego tak jak słyszysz, jakoś dużego stresu raczej nie było, skoro nie pamiętam że debiutowałem właśnie w derbach. Ale generalnie dało się odczuć w Tarnobrzegu, że pompka na mecze ze Stalą zawsze jest spora i na trybunach panuje gorętsza atmosfera. Walczy się w każdym meczu, ale pamiętam że napięcie w derbach na boisku zawsze było większe niż w innych. Bardziej pamiętam kolejne derby u siebie, zremisowane 2:2, gdy Księżniakiewicz wyrównał w ostatniej minucie. Chyba nawet ja mu wtedy dorzuciłem. Zresztą z Księciem dalej mam fajny kontakt.

  1. A jak wspominasz pracę z trenerem Gąsiorem, masz jakieś anegdotki? Wszystkie mecze w Siarce zagrałeś pod jego wodzą.

– Z trenerem do dziś mam dobry kontakt i wiele mu zawdzięczam, bo był dla mnie jedną z najważniejszych postaci w karierze. Żartujemy często, że jest trochę moim dziadkiem, czasami po meczach rozmawiamy, dopytywał o narodziny dziecka także kontakt ze sobą mamy bardzo fajny. Relacje z zawodnikami miał bardzo dobre, choć oczywiście były też gorzkie momenty. Raz byłem na niego bardzo zły, gdy w środku tygodnia nie puścił mnie na ślub siostry, ale po czasie zrozumiałem jego decyzję. Czasami podejmował decyzje pozasportowe nie w smak zawodnikom, ale po czasie jest to człowiek, którego docenia się jeszcze bardziej.

– Jako trener również był bardzo dobry, fajnie uzupełniał się z Maćkiem Wojnarem, dzięki czemu spokojnie nadążał za trendami w piłce. Zawsze zwracał uwagę na technikę, na to kto jak uderza piłkę. Powtarzał, że starsi zawodnicy zawsze byli technicznie lepsi od młodych, co raz nawet udowodnił. Zagrał z nami w siatkonogę w wieku 67 lat i wyglądał lepiej od niejednego młodzieżowca.

  1. W swojej karierze najwięcej meczów rozegrałeś właśnie w Siarce, byłeś kapitanem przez prawie cały sezon 2017/18. Czujesz się trochę jedną z legend klubu?

– Nie, absolutnie nie. Myślę, że w historii Siarki są zawodnicy, którzy zagrali dużo więcej w lepszych czasach dla klubu. Przychodzi mi do głowy Truszkin. Na pewno jestem z tego bardzo dumny, że mogłem np. w derbach wyprowadzać chłopaków na boisko, ale grałem zbyt krótko by móc się uznawać za legendę Siarki.

  1. No w zasadzie to nie wybrano cię nawet do jedenastki dekady klubu.

– Tak, widziałem właśnie bo ktoś mnie pod tym oznaczył, że Beszczu wygrał, dobrze się znam z jego bratem. Ale głosowania mają to do siebie, przyjąłem to z dużym dystansem i luzem.

  1. Utrzymujesz kontakt z zawodnikami, którzy dalej są w Siarce, śledzisz wyniki naszej drużyny? 

Mowa tu o Stefaniku, Wiktorze, Mrozie, Janeczce i Michale Bierzało.

– Czasami się zdzwonimy z Bierzim, spotkaliśmy się jeszcze jak on był już w Elanie. Co do Wiktora i Mroza, to oni dopiero wchodzili do zespołu i raczej się trzymali z rówieśnikami, zresztą w każdym klubie w jakim grałem tak jest, że młodzi początkowo trzymają głównie ze sobą, co jest naturalne. Co do Siarki to oczywiście, że jestem na bieżąco. Widziałem strzeleckie wyczyny Stefana, staram się obserwować ze względu na sentyment losy Siarki, czy ŁKS-u.

  1. 14 marca 2018 roku przedłużyłeś kontrakt, a kilka miesięcy później grałeś już w ŁKS-ie. Jak doszło do transferu?

– ŁKS wpłacił za mnie klauzulę i był najkonkretniejszy. Było jeszcze zainteresowanie na pewno Odry Opole, czy jakichś innych pierwszoligowych klubów. Nie było żadnych problemów z odejściem, wiedzieliśmy z prezesem Dziedzicem, że rozstanie w niedalekiej przyszłości nadejdzie, a przynajmniej obie strony na tym wyszły nieźle. Ja się dalej rozwijałem, a był to transfer gotówkowy.

Droga transferowa Janka

  1. Przejdę już do teraźniejszości i postaci Dawida Szulczka. Gdy dowiedzieliście się o jego zatrudnieniu, był szybki research kim jest? Jak szatnia zareagowała na nowego trenera?

– Przez wspólnych znajomych z Wigier wiedzieliśmy w szatni, kim jest trener Szulczek, reakcja drużyny była jak najbardziej pozytywna. Wiedzieliśmy, że jest to dobry trener, co na ten moment udowadnia. Fajnie się z nim współpracuje, jest bardzo merytorycznym szkoleniowcem i nikt nie patrzy na niego przez pryzmat wieku, tylko traktuje go jako swojego bossa. Zresztą mówił trener przed meczem z Pogonią, że czuje w szatni pozytywną energię i bardzo dobrze go przyjęliśmy.

  1. Podobno współpracę z Wami zaczął od tajemniczych, anonimowych ankiet. Jaki jest w kontakcie z drugą osobą?

– Normalny gość. Można z nim pogadać o wszystkim, sam od tego nie ucieka i stara się trzymać z zawodnikami fajny kontakt, co na pewno jest na plus.

  1. Przejdę już do taktyki. Zaskoczyło Cię to, że do każdego meczu podchodzicie w innym ustawieniu, z innymi wytycznymi? 

– Jak mówiłem, słyszeliśmy wcześniej w szatni dzięki wspólnym znajomym, że jest trenerem zawsze bardzo dobrze przygotowanym do meczu. Nie chce się ograniczać w kwestii taktyki i zawsze dobiera ją odpowiednio pod najbliższego rywala. Elastyczność taktyczna jest jedną z cech mądrości trenera. Słyszałem o tym, że u trenera Szulczka zawsze każdy będzie wiedział co ma robić i rzeczywiście tak jest. Jestem ciekaw, jak będzie to wszystko funkcjonowało po okresie przygotowawczym, który z nami przepracuje. Szczerze jestem bardzo podekscytowany kolejnymi meczami.

  1. Odnajdujesz się w tych kilku ustawieniach?

– Jestem już przyzwyczajony, bo w poprzednim sezonie grałem na pomocy, skrzydle, czy boku obrony, także nie mam z tym żadnego problemu.

  1. Jesteś w stanie jakoś zestawić trenera Tworka z trenerem Szulczkiem?

– Wydaje mi się, że są to inne typy szkoleniowców. Trener Tworek bazuje na relacji z zawodnikami i przykłada bardzo dużą uwagę do pracy na treningu. U trenera Szulczka relacje z drużyną są dobre, ale chyba nie zwraca na nie aż tak uwagi w porównaniu z trenerem Tworkiem. Spory nacisk kładzie na taktykę.

  1. A propos atmosfery. Trener Tworek na urodziny dostał miernik prądu i megafon, Grobelny paprykarza, a Sopoćko śmieciarkę i kask. Jak wyglądało to w twoim przypadku?

– Akurat w tym roku atmosfera w okolicy moich urodzin była na tyle napięta, że nie wyglądały one tak jak mieliśmy w zwyczaju. Ale dostałem filmik z moimi znajomymi, m.in. z Witasikiem, czy Dybowskim, z którymi mam po czasach Siarki wciąż dość częsty kontakt. Natomiast rok temu dostałem szczotkę do włosów i bawełniane getry babcine. Geneza getrów była taka, że gdy przychodziłem do klubu, było to chwilę po kwarantannie i miałem problemy ze skurczami. Oczywiście założyłem je od razu na trening.

  1. Łukasz Trałka mówił w „Foot Trucku”, że gdy trenował w Warcie by nie wypaść z formy spotkała go tak przyjazna i rodzinna atmosfera, że zdecydował się podpisać tu kontrakt. Też miałeś podobne odczucia? Przychodząc znałeś się chyba tylko z Czyżyckim. 

– Znałem się wcześniej tylko z Matim, ale on już znał wcześniej Rybickiego, więc z nim też złapałem fajny kontakt. To samo z Bartkiem Kielibą, którego też kojarzyłem już z boiska. Szatnia Warty jest bardzo otwarta i szczerze to nie wiem, jakim trzeba być człowiekiem żeby się w niej nie odnaleźć.

  1. Szymek Czyż w wywiadzie dla Kuby Polkowskiego mówił, że nie chce się pchać do DJ-ki, ty zaś mówiłeś kiedyś dla „Weszło”, że za wszystko odpowiada Robert Janicki więc też nie pchasz się do głośnika. No ale teraz Janickiego w Warcie już nie ma, więc kto ma największe posiadanie głośnika w szatni?

– No teraz rzeczywiście zdarzy mi się coś włączyć, ale generalnie to nie ma jednej osoby, która o to dba. W zeszłym sezonie monopol na głośnik miał właśnie Janicki, ale nie jest to dziwne. Ten gość powinien jeszcze dostać mikrofon (śmiech). Rozkręci każdą imprezę.

  1. No ale też powszechnie wiadomo, że atmosferę tworzą wyniki. Więc jak „swojska banda” trzyma się w tym sezonie?

– Szczerze nie chcę tego nazywać stricte swojską bandą, bo wydaje mi się że to określenie powstało już X lat temu, gdy warunki do przebierania były fatalne, dach przeciekał, a warunki w zimie były ekstremalne. Także myślę, że stamtąd wzięła się ta „swojska banda” i nie wiem, czy jest to wciąż adekwatna nazwa. Teraz te warunki do trenowania są już inne, bardziej profesjonalne.

  1. Odejście Jakuba Kuzdry mocno dało o sobie znać w szatni? 

– No są takie osoby, które w szatni odnajdują się jak ryba w wodzie, sam tak mam, jedną z takich osób był właśnie „Łysy”. To samo się tyczy Janickiego, czy Jakóbowskiego. Są to osoby, które zawsze rzucą jakimś fajnym hasłem, żarcikiem. Wiele dobrego w tym kontekście słyszałem też o Arturze Jędrzejczyku. I może dla ludzi z zewnątrz te żarty wewnątrz drużyny często wydają się denne, czy suche, ale w szatni jest to odbierane inaczej. Z „Łysym” mimo, że rywalizowaliśmy często o skład, to zawsze mieliśmy super relacje i pomagaliśmy sobie też poza klubem.

  1. Na pewno pozytywną postacią jest też Adrian Lis i no muszę Cię o to zapytać. Jak ten samobój z Lechią wyglądał z Twojej perspektywy?

– Po meczu wyjaśniliśmy sobie to z Adrianem. Zabrakło w tej sytuacji komunikacji. Adrian wie, że troszkę zawinił bo wyszedł daleko z bramki i nie rzucił żadnego okrzyku, gdy leciała do mnie piłka. Myślę, że nie ma co drążyć tematu.

  1. Przynajmniej tyle, że nie zmieniła ona jakoś bardzo wyniku meczu. Sporo było powiadomień w telefonie, gdy wróciłeś z meczu?

– Wiem, że było głośno, ale jakoś nie dotarło to do mnie bo korzystam tylko z Facebooka i w zasadzie to tylko po to, by móc na messengerze się kontaktować ze znajomymi. Byłem wkurzony po tej bramce, ale po czasie jest to jednak śmiech przez łzy.

  1. Poprzedni sezon, gol na Łazienkowskiej. Strzelałeś czy dośrodkowywałeś?

– Myślę, że każdy kto się zna na piłce sobie sam na to pytanie odpowie (śmiech).

  1. Klasyczny centrostrzał.

– Mówiłem wtedy w przerwie w wywiadzie, że kojarzy mi się ta bramka z Markiem Sokołowskim – legendą Podbeskidzia. Sporo takich zdobył.

  1. W poprzednim sezonie miałeś super liczby jak na raczej defensywnego piłkarza beniaminka (4+2). Masz jakiś cel indywidualny na ten sezon?

– Po pierwszych 3 kolejkach (gol ze Śląskiem, asysta z Pogonią, gol z Górnikiem Łęczna) stwierdziłem, że muszę mieć jakiś cel, ale nastała taka sytuacja, że skupiam się na utrzymaniu. Choć fajnie byłoby się zbliżyć do wyniku z zeszłego sezonu.

  1. No ta asysta w meczu z Pogonią była dość nietypowa (rzut z autu). Da się zanotować bardziej ekstraklasową? 

– Powiedziałbym, że nawet bardziej w moim stylu (śmiech). Jest to jakiś mój atut, który wiele osób podkreśla, często się śmiejemy z tego w szatni. Jednak fajniej, jakbym zaliczył jakąś asystę z nogi, rozmawiałem też o tym z trenerem Szulczkiem.

  1. Po sezonie kończy Ci się kontrakt, zapytam wprost: Widzisz się dalej w Poznaniu?

– Tak, widzę się. Myślę i mam nadzieję, że nic się nie zmieni. Choć jest oczywiście wiele zmiennych.

  1. Na koniec, przed ankietą. Brałeś udział na kanale Warty Poznań w teście z gwary poznańskiej, więc sprawdzę czy nauka nie poszła na marne. Przetłumacz zdanie: „Siarka wknai się do 2 ligi, bo jest najlepszą maną”.

– No nie będzie z tym większych kłopotów (śmiech). „Siarka wejdzie do 2 ligi, bo jest najlepszą drużyną”. I mam nadzieję, że tak będzie.

Radość Janka po bramce dającej awans w Pucharze Polski

ANKIETA

  1. Ulubiony klub?

Najgorsze są dla mnie takie pytania (śmiech). Nie mam chyba ulubionych klubów, może we włoskiej Milan, w angielskiej Arsenal, hiszpańskiej Barcelona. Ale to raczej zwykłe sympatie. Bardziej zwracam na style gry poszczególnych drużyn, jak np. tiki-taka Barcelony za czasów Guardioli, czy kontry u Jose Mourinho. Sporo można wymieniać.

  1. Idol z dzieciństwa?

Też nie jest to łatwe pytanie, ale chyba Michael Ballack.

  1. Najlepszy zawodnik na twojej pozycji?

Zbyt wielu jest piłkarzy, żebym mógł wybrać jednego. Bardzo lubiłem Phillipa Lahma, Daniego Alvesa, ze współczesnych może też Walker.

  1. Najlepszy bramkarz z jakim grałeś?

Nie chcę nikogo pominąć, a niech będzie sentymentalnie i po koleżeńsku Karol Dybowski.

  1. Najlepszy obrońca z jakim grałeś?

Chyba Robert Ivanov. Może też Bartek Kieliba – polski Chiellini (śmiech).

  1. Najlepszy pomocnik z jakim grałeś?

Dani Ramirez.

  1. Najlepszy napastnik z jakim grałeś?

Chyba Adaś Zrelak, lubiłem też grać z „Sekulem” (Łukaszem Sekulskim).

  1. Najbardziej utalentowany piłkarz z jakim grasz, lub grałeś?

Było ich kilku. Był jeden Daniel, skrzydłowy lub napastnik. Nie chcę wymieniać z nazwiska, ale był przekozakiem. Głowa totalnie nie dojechała.

  1. Najlepszy piłkarz, na którego grałeś?

Chyba Luquinhas. Wrzucał na wysokie obroty.

  1. Postać w piłce, której zawdzięczasz najwięcej?

Nie wskażę jednej, sporo takich było.

  1. Ulubiona bramka? Przygotowując się do rozmowy, widziałem że strzeliłeś w rezerwach Legii bezpośrednio z rożnego.

O, przypomniałeś mi o niej teraz. Ale szczerze to nie przepadam za takimi przypadkowymi bramkami, dlatego też nie wskażę tej na Legii z tamtego sezonu. Przychodzi mi do głowy bramka z Koroną, pierwsza w ekstraklasie, czy z Górnikiem Zabrze w poprzednim sezonie. Po chwili zastanowienia, ulubiona jest  chyba jednak z tego sezonu, w spotkaniu ze Śląskiem. Odbiór na połowie rywala, fajne wykończenie.

  1. Ulubiony serial?

Szczerze to mało oglądamy z żoną, trochę jak takie dziady jesteśmy (śmiech). Nie mam Netflixa, ale fajnie się oglądało „Chyłkę”.

  1. Na szczycie playlisty w szatni?

Ciężkie pytanie, chyba nie ma takiego jednego numeru. Szatnia piłkarska po zwycięstwie lubi jakąś klasykę, czasami wjeżdża „Dżem”, czy jakieś inne stare hity. W ŁKS-ie często leciało „Jaki tu spokój”, chyba my zapoczątkowaliśmy trend na tą piosenkę w szatni piłkarskiej. Ostatnio widziałem, że podłapała młodzieżówka.

  1. Teraz już bardziej Siarkowy segment. Najlepszy kumpel w Siarce?

Nie powiem jednego, bo było ich kilku. Do teraz trzymam z Radkiem Sylwestrzakiem (byliśmy sąsiadami w Tarnobrzegu na Serbinowie), Karolem Dybowskim (prawie że był na porodzie mojego synka), Piotrkiem Witasikiem (nawet widziałem się z nim dzisiaj), trzymałem się też z Bartkiem Waleńcikiem, czy Krzyśkiem Ropskim no i też z Matim Czyżyckim oczywiście.

  1. Największy pracuś w Siarkowej szatni? 

Chyba Daniel Koczon. Mieć taką sylwetkę w jego wieku raczej każdy chciałby mieć. Szkoda, że nie zawsze mu się chciało pracować w defensywie (śmiech).

  1. Największa maruda w Siarkowej szatni? 

Również Daniel Koczon (śmiech). Pomarudzić lubił też Hubert Tomalski.

  1. Największy żartowniś w Siarkowej szatni?

Może Krzysiu Ropski, z tym że raczej to z jego żartowano (śmiech). Ale poczucie humoru miał też Tomalski, czy Wawrylak.

  1. Największy model w szatni?

No zdecydowanie Dybowski (śmiech). Może jeszcze Żebrakowski.

  1. Największy drewniak w Siarkowej szatni?

No na pewno nie był to trener Gąsior, może Kuba Głazik (śmiech).

  1. Najlepiej wyszkolony technicznie?

Tomalski i Kubowicz, chyba tę dwójkę wymienię. Choć generalnie mieliśmy dosyć techniczny zespół.

 

Rozmawiał Mateusz Pitra